Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:
15,99 zł
Jeżeli produkt jest sprzedawany krócej niż 30 dni, wyświetlana jest najniższa cena od momentu, kiedy produkt pojawił się w sprzedaży.
Opinie o produkcie (1)
Michał Lipka
3 października 2018
SPANIE, MANGI I KŁAMANIE
„Horimiya” to seria nierówna. Miała kilka absolutnie zachwycających tomów, miała kilka bardzo dobrych i dobrych, a od pewnego czasu trzyma już tylko niezły poziom. Ale i tak nadal bawi i chce się ją czytać, a każdy kolejny tomik pochłania się szybko i z przyjemnością. I dwunasty wcale nie jest tutaj żadnym wyjątkiem, choć jednocześnie do połowy jest zabawniejszy niż kilka ostatnich.
Kiedy Miyamura może zobaczyć uśmiech na twarzy Hori? Kiedy, zgodnie z jej prośbą, próbuje ją bić – próbuje, bo nie potrafi tego zrobić. Ale jest jeszcze jedna rzecz, której nie potrafi – skłamać jej, co też niepokoi dziewczynę. A to zaledwie jeden z wielu problemów, z jakimi mierzą się bohaterowie. Władze szkoły mają dość, że uczniowie nie zjawiają się na zajęciach fakultatywnych, dlatego wprowadzają dla szóstoklasistów program zero tolerancji. Zdjęcie każdego, kto spóźni się choć raz, zostanie wywieszone w szkole. Yanagi ma jednak wieczny problem ze spaniem, przez co spóźnia się jak nikt. Koledzy postanawiają zapewnić mu skuteczną pobudkę, ale czy to się uda? Tym bardziej, że w pokoju chłopka pod jego nieobecność dzieją się dziwne rzeczy…
Tymczasem Sakura zaczyna czytać mangę shounen „Konoha” i nie może się oderwać. Czekanie na kolejne odcinki to prawdziwa katorga, ale co będzie, kiedy magazyn drukujący komiks zostanie wykupiony? Jednocześnie dziewczyna odkrywa, że Yanagi też jest fanem „Konohy”, co zbliża oboje do siebie…
Wspomniana przeze mnie kwestia nierównego poziomu „Horimiyi” nie odnosi się wcale tylko do ogólnej jakości całości, ale także, a może przede wszystkim, do poszczególnych rzeczy. Co prowadzi nas do sedna wszystkiego – pewnego braku konsekwencji. Bohaterowie się zmienili, to jedno, ich indywidualizm gdzieś zginął, a przy okazji w trakcie zniknęło kilka intrygujących postaci, których mi żal.
Ale to tylko jedna strona medalu. Nadal jest tu bowiem to, za co polubiłem tę serię – a dokładniej humor, dziwne relacje między poszczególnymi bohaterami i miłosne zawirowania. Tych ostatnich jest mniej w najnowszych tomach, więcej za to mamy dowcipów, absurdalnych sytuacji i wyolbrzymiania niektórych schematów znanych z początków serii, ale zabawa jest naprawdę udana, choć poszukiwacze poważnych treści i wyższych wartości mogą poczuć się rozczarowani.
Szata graficzna całości nie rozczaruje jednak nikogo, kto lubi shoujo. Delikatna kreska, jasne kadry, uproszczone tła i sympatycznie wyglądające postacie, chłodne i ciepłe zarazem, to cechy rozpoznawalne gatunku – i wszystko to jest obecne w „Horimiyi”. Klimatycznie wypadają też sceny zahaczające o grozę, a całość rozbawić potrafi nawet samymi ilustracjami.
Jeśli więc dobrze czytało się Wam poprzednie tomy serii, z dwunastego będziecie zadowoleni. Tym bardziej, że dawno seria nie pokazywała tak śmiesznego oblicza, jak teraz. I nawet wspomniane powyżej minusy przestały się w tej części w ogóle liczyć.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał Lipka
SPANIE, MANGI I KŁAMANIE „Horimiya” to seria nierówna. Miała kilka absolutnie zachwycających tomów, miała kilka bardzo dobrych i dobrych, a od pewnego czasu trzyma już tylko niezły poziom. Ale i tak nadal bawi i chce się ją czytać, a każdy kolejny tomik pochłania się szybko i z przyjemnością. I dwunasty wcale nie jest tutaj żadnym wyjątkiem, choć jednocześnie do połowy jest zabawniejszy niż kilka ostatnich. Kiedy Miyamura może zobaczyć uśmiech na twarzy Hori? Kiedy, zgodnie z jej prośbą, próbuje ją bić – próbuje, bo nie potrafi tego zrobić. Ale jest jeszcze jedna rzecz, której nie potrafi – skłamać jej, co też niepokoi dziewczynę. A to zaledwie jeden z wielu problemów, z jakimi mierzą się bohaterowie. Władze szkoły mają dość, że uczniowie nie zjawiają się na zajęciach fakultatywnych, dlatego wprowadzają dla szóstoklasistów program zero tolerancji. Zdjęcie każdego, kto spóźni się choć raz, zostanie wywieszone w szkole. Yanagi ma jednak wieczny problem ze spaniem, przez co spóźnia się jak nikt. Koledzy postanawiają zapewnić mu skuteczną pobudkę, ale czy to się uda? Tym bardziej, że w pokoju chłopka pod jego nieobecność dzieją się dziwne rzeczy… Tymczasem Sakura zaczyna czytać mangę shounen „Konoha” i nie może się oderwać. Czekanie na kolejne odcinki to prawdziwa katorga, ale co będzie, kiedy magazyn drukujący komiks zostanie wykupiony? Jednocześnie dziewczyna odkrywa, że Yanagi też jest fanem „Konohy”, co zbliża oboje do siebie… Wspomniana przeze mnie kwestia nierównego poziomu „Horimiyi” nie odnosi się wcale tylko do ogólnej jakości całości, ale także, a może przede wszystkim, do poszczególnych rzeczy. Co prowadzi nas do sedna wszystkiego – pewnego braku konsekwencji. Bohaterowie się zmienili, to jedno, ich indywidualizm gdzieś zginął, a przy okazji w trakcie zniknęło kilka intrygujących postaci, których mi żal. Ale to tylko jedna strona medalu. Nadal jest tu bowiem to, za co polubiłem tę serię – a dokładniej humor, dziwne relacje między poszczególnymi bohaterami i miłosne zawirowania. Tych ostatnich jest mniej w najnowszych tomach, więcej za to mamy dowcipów, absurdalnych sytuacji i wyolbrzymiania niektórych schematów znanych z początków serii, ale zabawa jest naprawdę udana, choć poszukiwacze poważnych treści i wyższych wartości mogą poczuć się rozczarowani. Szata graficzna całości nie rozczaruje jednak nikogo, kto lubi shoujo. Delikatna kreska, jasne kadry, uproszczone tła i sympatycznie wyglądające postacie, chłodne i ciepłe zarazem, to cechy rozpoznawalne gatunku – i wszystko to jest obecne w „Horimiyi”. Klimatycznie wypadają też sceny zahaczające o grozę, a całość rozbawić potrafi nawet samymi ilustracjami. Jeśli więc dobrze czytało się Wam poprzednie tomy serii, z dwunastego będziecie zadowoleni. Tym bardziej, że dawno seria nie pokazywała tak śmiesznego oblicza, jak teraz. I nawet wspomniane powyżej minusy przestały się w tej części w ogóle liczyć.