Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Koszty dostawy
Cena nie zawiera ewentualnych kosztów płatności
Kraj wysyłki:
Opinie o produkcie (1)
Michał
28 czerwca 2023
CARSKI KSIĄŻE NA BLISKIM WSCHODZIE
No to jest kolejny „Lucky Luke”. I cieszę się, bo choć to tematycznie nie moja bajka – westerny i ja nie za bardzo się lubimy od niepamiętnych czasów, nawet te komediowe – jeszcze nigdy na przygodach dzielnego kowboja się nie zawiodłem. No a teraz, co ważniejsze, wznowiony zostaje kolejny tom pisany przez René Goscinny’ego. I jest to jednocześnie jeden z późniejszych tomów, kiedy to już wszystko było okrzepnięte i doskonale wyważone (sześć albumów później scenarzysta niestety pożegnał się z tą serią i z tym światem jednocześnie), więc tym bardziej warto.
Z czym to już nasz dzielny Lucky Luke się nie mierzył! Teraz zaś przyszła pora, by stawił czoła chronieniu rosyjskiego księcia Leonida, który przybył, by przekonać się na własnej skórze, jaki jest Dziki Zachód. Jednocześnie ma podpisać ważny traktat, więc jego wizyta jest jak najbardziej znacząca. A nie dość, że na Dzikim Zachodzie bezpiecznie nie jest, to jeszcze na księcia polują terroryści. Czy – a raczej jak – z takim problemem poradzi sobie Luke?
Wiem, że się powtarzam, ale taka jest prawda: „Lucky Luke” i René Goscinny to idealne połączenie. Ten tom (drugi w tym miesiącu komiks scenarzysty od Egmontu) jest na to kolejnym dowodem. Zabawny, pomysłowy, świetnie poprowadzony, pełen znakomitych dialogów, scen i żartów, wciąga i nie sposób odłożyć go przed skończeniem lektury. Cóż, taki jest właśnie urok klasyki, współczesne komiksy tego typu, nawet jeśli bardzo udane, nadal mimo wszystko nie mogą się równać z tym, co przed laty zrobili mistrzowie gatunku.
Ale czy po Goscinnym można by się było spodziewać czegoś innego? Prace ojca „Asteriksa”, „Mikołajka” i wielu innych znakomitych serii, nawet jeśli wykazywały spadek formy, były znakomite, a „Wielki książę”, nawet jeśli nie jest najwybitniejszym z tomów „Luke’a”, zabawy dostarcza całe mnóstwo. I to takiej, która inaczej bawi dzieci, a inaczej dorosłych. No i nie zawodzi też szata graficzna w wykonaniu Morrisa, twórcy postaci najszybszego kowboja na Dzikim Zachodzie. Ta prosta, cartoonowa kreska nigdy nie straci swojego uroku. I zawsze będzie wpadać w oko.
Ergo? Po prostu kolejny bardzo dobry komiks humorystyczny dla czytelników w każdym wieku. pomysłowy, z nutą satyry i obowiązkowych ciekawostek historycznych, ładnie wydany i pod każdym względem przyjemny. Warto i tyle.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał
CARSKI KSIĄŻE NA BLISKIM WSCHODZIE No to jest kolejny „Lucky Luke”. I cieszę się, bo choć to tematycznie nie moja bajka – westerny i ja nie za bardzo się lubimy od niepamiętnych czasów, nawet te komediowe – jeszcze nigdy na przygodach dzielnego kowboja się nie zawiodłem. No a teraz, co ważniejsze, wznowiony zostaje kolejny tom pisany przez René Goscinny’ego. I jest to jednocześnie jeden z późniejszych tomów, kiedy to już wszystko było okrzepnięte i doskonale wyważone (sześć albumów później scenarzysta niestety pożegnał się z tą serią i z tym światem jednocześnie), więc tym bardziej warto. Z czym to już nasz dzielny Lucky Luke się nie mierzył! Teraz zaś przyszła pora, by stawił czoła chronieniu rosyjskiego księcia Leonida, który przybył, by przekonać się na własnej skórze, jaki jest Dziki Zachód. Jednocześnie ma podpisać ważny traktat, więc jego wizyta jest jak najbardziej znacząca. A nie dość, że na Dzikim Zachodzie bezpiecznie nie jest, to jeszcze na księcia polują terroryści. Czy – a raczej jak – z takim problemem poradzi sobie Luke? Wiem, że się powtarzam, ale taka jest prawda: „Lucky Luke” i René Goscinny to idealne połączenie. Ten tom (drugi w tym miesiącu komiks scenarzysty od Egmontu) jest na to kolejnym dowodem. Zabawny, pomysłowy, świetnie poprowadzony, pełen znakomitych dialogów, scen i żartów, wciąga i nie sposób odłożyć go przed skończeniem lektury. Cóż, taki jest właśnie urok klasyki, współczesne komiksy tego typu, nawet jeśli bardzo udane, nadal mimo wszystko nie mogą się równać z tym, co przed laty zrobili mistrzowie gatunku. Ale czy po Goscinnym można by się było spodziewać czegoś innego? Prace ojca „Asteriksa”, „Mikołajka” i wielu innych znakomitych serii, nawet jeśli wykazywały spadek formy, były znakomite, a „Wielki książę”, nawet jeśli nie jest najwybitniejszym z tomów „Luke’a”, zabawy dostarcza całe mnóstwo. I to takiej, która inaczej bawi dzieci, a inaczej dorosłych. No i nie zawodzi też szata graficzna w wykonaniu Morrisa, twórcy postaci najszybszego kowboja na Dzikim Zachodzie. Ta prosta, cartoonowa kreska nigdy nie straci swojego uroku. I zawsze będzie wpadać w oko. Ergo? Po prostu kolejny bardzo dobry komiks humorystyczny dla czytelników w każdym wieku. pomysłowy, z nutą satyry i obowiązkowych ciekawostek historycznych, ładnie wydany i pod każdym względem przyjemny. Warto i tyle.