Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Koszty dostawy
Cena nie zawiera ewentualnych kosztów płatności
Kraj wysyłki:
Opinie o produkcie (1)
Michał
7 lutego 2024
SMERF PISARZ
Uzupełnianie „Smerfów” na polskim rynku trwa. Z głównej serii wyszło łącznie dotąd – mowa oczywiście o oryginalnym wydaniu – 41 albumów. My nad Wisłą doczekaliśmy się 36 (wliczając w to poniższy). Czego nam brakuje? najnowszej części („Gargamel l'ami des Schtroumpf”) i tomów 32-35 (z tego co się orientuję). Więc w sumie mało i jak Egmont się postara, szybko będziemy mieli komplet. A na razie mamy część 31, która trochę tej luki zapełnia i całkiem fajnie wypada. Wiadomo, nie jest to poziom Peyo, ale jego kontynuatorzy, jak zawsze, dają radę.
Poeta i jego twórczość. No nie kupuje ona Smerfów, ale co gdyby ten zajął się prozą? Tylko jaką książkę ma napisać? I czy zdoła?
Twórcy kontynuacji „Smerfów”, którzy cykl ciągną po śmierci Peyo – w tym jego syn – czasem miewają lepsze, czasem gorsze pomysły, ale nigdy poniżej pewnego poziomu nie schodzą. No chyba, że biorą się za „Smerfy i wioskę dziewczyn”, poboczny, bardziej uproszczony i uwspółcześniony cykl z małymi niebieskimi skrzatami, wtedy z tym różnie bywa, chociaż tragedii też nie ma. A tu jest fajnie, fajny pomysł, może nie wszystko wyszło idealnie, ale sympatycznie, widać tu pewien pomysł, a na nim budowana jest całkiem sprawna historia. Reszta to już wszystko to, co znamy, lubimy i czego chcemy więcej.
Czyli dużo przygód, dużo humoru i dużo przeuroczych, klasycznych ilustracji – bo może to i nie klasyk, ale ten stary styl oddaje niemal idealnie. Całość jest zabawna, ale pouczająca. Nienachalny dydaktyzm plus postawienie na dobrą zabawę sprawiają, że fajnie się w to wchodzi i do samego końca nie zawodzi. Tak dużych, jak i małych, choć wiadomo, że to Peyo lepiej wchodził w te dojrzalsze, satyryczne tematy, a jego następcy wolą iść bezpieczniejszą nieco drogą. Ale nie zmienia to faktu, że droga to dobra i tyle w temacie.
W skrócie: jest lekko, prosto, na temat i dla całej rodziny. Niezależnie od poprzednich tomów – jak zawsze, taka klasyka nigdy nie łączyła się jakoś mocno fabułami, co najwyżej drobnymi odniesieniami – niezależnie od wieku i preferencji, takie rzeczy, jak „Smerfy” po prostu się lubi niezależnie od wszystkiego. I widać, że twórcy też to wszystko lubią, bo z uczuciem, z duchem i sercem robią te swoje kolejne części.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał
SMERF PISARZ Uzupełnianie „Smerfów” na polskim rynku trwa. Z głównej serii wyszło łącznie dotąd – mowa oczywiście o oryginalnym wydaniu – 41 albumów. My nad Wisłą doczekaliśmy się 36 (wliczając w to poniższy). Czego nam brakuje? najnowszej części („Gargamel l'ami des Schtroumpf”) i tomów 32-35 (z tego co się orientuję). Więc w sumie mało i jak Egmont się postara, szybko będziemy mieli komplet. A na razie mamy część 31, która trochę tej luki zapełnia i całkiem fajnie wypada. Wiadomo, nie jest to poziom Peyo, ale jego kontynuatorzy, jak zawsze, dają radę. Poeta i jego twórczość. No nie kupuje ona Smerfów, ale co gdyby ten zajął się prozą? Tylko jaką książkę ma napisać? I czy zdoła? Twórcy kontynuacji „Smerfów”, którzy cykl ciągną po śmierci Peyo – w tym jego syn – czasem miewają lepsze, czasem gorsze pomysły, ale nigdy poniżej pewnego poziomu nie schodzą. No chyba, że biorą się za „Smerfy i wioskę dziewczyn”, poboczny, bardziej uproszczony i uwspółcześniony cykl z małymi niebieskimi skrzatami, wtedy z tym różnie bywa, chociaż tragedii też nie ma. A tu jest fajnie, fajny pomysł, może nie wszystko wyszło idealnie, ale sympatycznie, widać tu pewien pomysł, a na nim budowana jest całkiem sprawna historia. Reszta to już wszystko to, co znamy, lubimy i czego chcemy więcej. Czyli dużo przygód, dużo humoru i dużo przeuroczych, klasycznych ilustracji – bo może to i nie klasyk, ale ten stary styl oddaje niemal idealnie. Całość jest zabawna, ale pouczająca. Nienachalny dydaktyzm plus postawienie na dobrą zabawę sprawiają, że fajnie się w to wchodzi i do samego końca nie zawodzi. Tak dużych, jak i małych, choć wiadomo, że to Peyo lepiej wchodził w te dojrzalsze, satyryczne tematy, a jego następcy wolą iść bezpieczniejszą nieco drogą. Ale nie zmienia to faktu, że droga to dobra i tyle w temacie. W skrócie: jest lekko, prosto, na temat i dla całej rodziny. Niezależnie od poprzednich tomów – jak zawsze, taka klasyka nigdy nie łączyła się jakoś mocno fabułami, co najwyżej drobnymi odniesieniami – niezależnie od wieku i preferencji, takie rzeczy, jak „Smerfy” po prostu się lubi niezależnie od wszystkiego. I widać, że twórcy też to wszystko lubią, bo z uczuciem, z duchem i sercem robią te swoje kolejne części.