Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Format:160x225mm Liczba stron: 112 Oprawa: miękka Papier: kredowy Druk: kolor
Koszty dostawy
Cena nie zawiera ewentualnych kosztów płatności
Kraj wysyłki:
Opinie o produkcie (1)
Michał
25 listopada 2022
GHOST OF AVENGER
Aaron, jak to Aaron, w najnowszym tomie swojego runu „Avengers” robi dokładnie to, co robił do tej pory. A jeśli o ścisłość chodzi, uderz w klimaty rodem z tomu „Wojna wampirów”. Przede wszystkim więc skupia się na jednej postaci i to wokół niej snuje tę swoją fabułę, a że postać to z gatunku tych mroczniejszych, całość też jest mroczniejsza. Z tym, że nadal lekka, nadal mocno niewymagająca, pomysłami też niezaskakująca. Ot rozrywka środka do przeczytania, nawet z przyjemnością, choć odkąd skończył się run Hickmana, nic w wydawanych w Polsce „Avengersach” na kolana mnie już nie powala.
Robbie ma jeden cel. Został Ghost Riderem, ale chce się pozbyć ducha zemsty, który w nim mieszka. Decyduje się więc na… egzorcyzmy. Ale jest jeszcze jeden zasadniczy problem. Poprzedni Ghost Rider, a obecny władca piekieł, Johnny Blaze, nie chce do tego dopuścić. Tak dochodzi do wyścigu po zaświatach, od którego zależeć będzie wszystko.
A co z Avengers? Ci zmagają się z własnymi problemami, gdy złe siły opanowują ich bazę. Do tego znika Stark. O co w tym wszystkim chodzi?
Im więcej Aarona czytam, tym mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że tak naprawdę w karierze wyszedł mu jeden komiks – „Punisher Max” – reszta to po prostu takie tam rozrywkowe pisanie. Czasem lepsze, czasem gorsze, ale zawsze niezaskakujące, zawsze proste, zawsze niewymagające, bez jakiegoś silniejszego akcentu, który jakoś by to wszystko przełamał, wyróżnił. Źle nie jest, rozrywkowo to seria przyjemna i jak każda seria ma swoje wzloty, i upadki. Ten tom jest przyzwoity, trafia do mnie głównie dzięki skupieniu na Ghost Riderze, bo te mroczniejsze klimaty jednak lubię i mam do nich sentyment, ale z zachwytu nie pieję.
Ale i nie nudzę się. Akcja jest, zdarzają się fajne momenty, bywa dynamicznie, bywa przegadanie, ciągle coś się jednak dzieje, a album pochłania się szybko i całkiem przyjemnie. Typowo rzemieślnicze to wyrobnictwo, było już takich sporo, ale też i nieschodzące poniżej pewnego poziomu. I na pewno lepsze od poprzedniego tomu, który był niczym innym, jak tylko tie-inem do sporego eventu. Z tym, że choć i event, i tie-in pisał Aaron, dzieliła je przepaść jakościowa. Czyli, jak tu u niego. Teraz przepaści nie ma, zawodu też.
Grafika? Niezła, jak treść, prosta, choć ta prostota całkiem zgrabnie przysłaniania jest komputerowymi popisami i tym podobnymi zabiegami. Patrzy się na to tak, jak się to wszystko czyta: przyzwoicie, choć nie pogardziłbym, gdyby rzecz była bardziej mroczna i realistyczna pod względem wykonania. Ale to komiks środka, kierowany do nastolatków, jest jak jest. Ważne, że nie jest źle.
W skrócie, album dla fanów. Tak „Avengers”, Aarona, jak i „Ghost Ridera”. Lekko, szybko i tyle.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał
GHOST OF AVENGER Aaron, jak to Aaron, w najnowszym tomie swojego runu „Avengers” robi dokładnie to, co robił do tej pory. A jeśli o ścisłość chodzi, uderz w klimaty rodem z tomu „Wojna wampirów”. Przede wszystkim więc skupia się na jednej postaci i to wokół niej snuje tę swoją fabułę, a że postać to z gatunku tych mroczniejszych, całość też jest mroczniejsza. Z tym, że nadal lekka, nadal mocno niewymagająca, pomysłami też niezaskakująca. Ot rozrywka środka do przeczytania, nawet z przyjemnością, choć odkąd skończył się run Hickmana, nic w wydawanych w Polsce „Avengersach” na kolana mnie już nie powala. Robbie ma jeden cel. Został Ghost Riderem, ale chce się pozbyć ducha zemsty, który w nim mieszka. Decyduje się więc na… egzorcyzmy. Ale jest jeszcze jeden zasadniczy problem. Poprzedni Ghost Rider, a obecny władca piekieł, Johnny Blaze, nie chce do tego dopuścić. Tak dochodzi do wyścigu po zaświatach, od którego zależeć będzie wszystko. A co z Avengers? Ci zmagają się z własnymi problemami, gdy złe siły opanowują ich bazę. Do tego znika Stark. O co w tym wszystkim chodzi? Im więcej Aarona czytam, tym mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że tak naprawdę w karierze wyszedł mu jeden komiks – „Punisher Max” – reszta to po prostu takie tam rozrywkowe pisanie. Czasem lepsze, czasem gorsze, ale zawsze niezaskakujące, zawsze proste, zawsze niewymagające, bez jakiegoś silniejszego akcentu, który jakoś by to wszystko przełamał, wyróżnił. Źle nie jest, rozrywkowo to seria przyjemna i jak każda seria ma swoje wzloty, i upadki. Ten tom jest przyzwoity, trafia do mnie głównie dzięki skupieniu na Ghost Riderze, bo te mroczniejsze klimaty jednak lubię i mam do nich sentyment, ale z zachwytu nie pieję. Ale i nie nudzę się. Akcja jest, zdarzają się fajne momenty, bywa dynamicznie, bywa przegadanie, ciągle coś się jednak dzieje, a album pochłania się szybko i całkiem przyjemnie. Typowo rzemieślnicze to wyrobnictwo, było już takich sporo, ale też i nieschodzące poniżej pewnego poziomu. I na pewno lepsze od poprzedniego tomu, który był niczym innym, jak tylko tie-inem do sporego eventu. Z tym, że choć i event, i tie-in pisał Aaron, dzieliła je przepaść jakościowa. Czyli, jak tu u niego. Teraz przepaści nie ma, zawodu też. Grafika? Niezła, jak treść, prosta, choć ta prostota całkiem zgrabnie przysłaniania jest komputerowymi popisami i tym podobnymi zabiegami. Patrzy się na to tak, jak się to wszystko czyta: przyzwoicie, choć nie pogardziłbym, gdyby rzecz była bardziej mroczna i realistyczna pod względem wykonania. Ale to komiks środka, kierowany do nastolatków, jest jak jest. Ważne, że nie jest źle. W skrócie, album dla fanów. Tak „Avengers”, Aarona, jak i „Ghost Ridera”. Lekko, szybko i tyle.