Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:
24,99 zł
Jeżeli produkt jest sprzedawany krócej niż 30 dni, wyświetlana jest najniższa cena od momentu, kiedy produkt pojawił się w sprzedaży.
Koszty dostawy
Cena nie zawiera ewentualnych kosztów płatności
Kraj wysyłki:
Opinie o produkcie (1)
Michał
16 czerwca 2023
STONE’D DO WIECZNOŚCI
Run to the light
It won't save you tonight
All our yesterdays are pictures lost in time
Never enough
Towers crumble to dust
Looking back on the moments of our lives
- The Offspring
No i już dwudziesty drugi tomik „Dr. Stone’a” za nami. Konkretny, szybki, dynamiczny, no ale w tym konkrecie tkwimy już jakiś czas i wiele wiemy. Ale i wiele przed nami – no może nie tak wiele, bo już bliżej nam do końca, jak dalej, niemniej nadal trochę tych wydarzeń jeszcze czeka. A zabawa? No cóż, przesadzona jest, przegięta, przekombinowana, ale nadal sympatyczna i tak po prostu shounenowo fajna. Ot co.
Pora na ostateczne starcie ze Stanleyem! Czy uda się uruchomić urządzenie petryfikujące? I jak to wszystko się zakończy?
„Dr. Stone’a” przede wszystkim cenię sobie za to, że mimo wszystko coś w tym zgranym shounenowym schemacie chciał znaleźć świeżego. Jak to znajdowanie wyszło, wiadomo, pomysł bardzo fajny, wykonanie czasem mogłoby być lepsze i mniej naciągana, ale przecież to seria dla nastoletnich chłopaków, gdzie liczyć ma przede wszystkim akcja, więc wybaczamy i oko przymykami. Ale to, że twórcy poszli w taką naukę poprzez zabawę samo w sobie bardzo mi się podoba i powinno być w komiksach częściej wykorzystywane.
I chociaż wszystko to pędzi już na złamanie karku i do samego finału niewiele nam zostało, nadal scenarzysta nie zapomina, że tak właśnie ma być. Ma być lekko, zabawnie, dynamicznie i ciekawie. Przekombinowanie jest przy okazji, ale nie na tyle, by jakoś to raziło. Czasem są sceny, które wypadają naiwnie, czasem specyficznie, ale ogół jest przyjemny, nudzić się nie pozwala, a bywa, że ma do zaoferowania naprawdę sporo dobrej rozrywki.
No i jeszcze szata graficzna – świetnie dobrana pod wieloma względem. Bo rysunki Boichiego tez bywają przegięte, jak ta historia. Przecież design jego postaci, kształty czy nawet cała ta cartoonowość są przesadzone, a zarazem jednak sporo w nich realizmu i masa przyjemnych dla oka detali. Plus jeszcze fajny klimat, świetna dynamika i cały, udany ogół robią swoje.
Więc nadal uważam, że warto, mimo pewnych minusów. I nadal jestem ciekaw, jak to się dalej potoczy i jak zakończy. I chyba tak miało być.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał
STONE’D DO WIECZNOŚCI Run to the light It won't save you tonight All our yesterdays are pictures lost in time Never enough Towers crumble to dust Looking back on the moments of our lives - The Offspring No i już dwudziesty drugi tomik „Dr. Stone’a” za nami. Konkretny, szybki, dynamiczny, no ale w tym konkrecie tkwimy już jakiś czas i wiele wiemy. Ale i wiele przed nami – no może nie tak wiele, bo już bliżej nam do końca, jak dalej, niemniej nadal trochę tych wydarzeń jeszcze czeka. A zabawa? No cóż, przesadzona jest, przegięta, przekombinowana, ale nadal sympatyczna i tak po prostu shounenowo fajna. Ot co. Pora na ostateczne starcie ze Stanleyem! Czy uda się uruchomić urządzenie petryfikujące? I jak to wszystko się zakończy? „Dr. Stone’a” przede wszystkim cenię sobie za to, że mimo wszystko coś w tym zgranym shounenowym schemacie chciał znaleźć świeżego. Jak to znajdowanie wyszło, wiadomo, pomysł bardzo fajny, wykonanie czasem mogłoby być lepsze i mniej naciągana, ale przecież to seria dla nastoletnich chłopaków, gdzie liczyć ma przede wszystkim akcja, więc wybaczamy i oko przymykami. Ale to, że twórcy poszli w taką naukę poprzez zabawę samo w sobie bardzo mi się podoba i powinno być w komiksach częściej wykorzystywane. I chociaż wszystko to pędzi już na złamanie karku i do samego finału niewiele nam zostało, nadal scenarzysta nie zapomina, że tak właśnie ma być. Ma być lekko, zabawnie, dynamicznie i ciekawie. Przekombinowanie jest przy okazji, ale nie na tyle, by jakoś to raziło. Czasem są sceny, które wypadają naiwnie, czasem specyficznie, ale ogół jest przyjemny, nudzić się nie pozwala, a bywa, że ma do zaoferowania naprawdę sporo dobrej rozrywki. No i jeszcze szata graficzna – świetnie dobrana pod wieloma względem. Bo rysunki Boichiego tez bywają przegięte, jak ta historia. Przecież design jego postaci, kształty czy nawet cała ta cartoonowość są przesadzone, a zarazem jednak sporo w nich realizmu i masa przyjemnych dla oka detali. Plus jeszcze fajny klimat, świetna dynamika i cały, udany ogół robią swoje. Więc nadal uważam, że warto, mimo pewnych minusów. I nadal jestem ciekaw, jak to się dalej potoczy i jak zakończy. I chyba tak miało być.