Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:
42,00 zł
Jeżeli produkt jest sprzedawany krócej niż 30 dni, wyświetlana jest najniższa cena od momentu, kiedy produkt pojawił się w sprzedaży.
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:
42,00 zł
Jeżeli produkt jest sprzedawany krócej niż 30 dni, wyświetlana jest najniższa cena od momentu, kiedy produkt pojawił się w sprzedaży.
Opinie o produkcie (1)
Michał
17 lutego 2022
GOKŪ W PEŁNEJ PALECIE BARW
Jedna z najsłynniejszych mang w historii powróciła niedawno na polski rynek w wersji kolorowej. Swego czasu na punkcie tej sago oszalał cały świat. Teraz już na taki szał liczyć nie możemy, nadal jednak „Dragon Ball”, bo o nim mowa, to klasyka i klasa sama w sobie, którą znać warto. I chociaż cały cykl czytałem już niezliczoną ilość razy, w edycję „Full Color” wgryzłem się z wielką ochotą i musze powiedzieć, że opowieść wciąż seria bawi tak, jak wtedy gdy miałem kilka, kilkanaście lat i odkrywałem ją po raz pierwszy. Ale co się dziwić, to w końcu shounen idealny, a przy okazji doskonała lektura czy znacie serię, czy jakimś cudem jeszcze nie mieliście okazji jej czytać, a czwarty tom to kwintesencja wczesnych rozdziałów serii.
Tenkaichi Budōkai, czyli turniej walki, trwa. Pojedynek Gokū i jego mistrza zbliża się do końca, ale jak ten drugi ma sobie poradzić, kiedy nasz dzielny bohater zmienił się w wielką małpę? Tylko radyklane działanie może ocalić wojowników i widzów, ale czy nie będzie ono zbyt radykalne?
Po finałach Gokū rusza w dalszą drogę na poszukiwanie smoczych kul. Pech chce, że przyjdzie mu się zmierzyć z nowym przeciwnikiem, również szukającym magicznych przedmiotów spełniających życzenia. W skrócie, przygotujcie się na pierwszy akt walki z Armią Czerwonej Wstęgi!
„Dragon Ball” jest już z nami niemal czterdzieści lat. W listopadzie 2024 roku będzie świętował okrągłą czterdziestkę właśnie. Aż trudno uwierzyć, że cykl, stworzony z inspiracji filmami z Jackie Chanem i klasyczną chińską powieścią „Wędrówka na Zachód” oraz paroma azjatyckimi legendami, nadal cieszy się wielką popularnością i kultową wręcz sławą, ale tak jest. Dużo humoru, dużo akcji, odrobina erotyki i emocje potrafiące wgnieść czytelnika w fotel czy na czym tam akurat siedzi. Przepis na sukces gwarantowany. Do tego znakomite rysunki, dynamiczne kadrowanie i naprawdę dobre polskie wydanie. Bo wydanie właśnie w przypadku edycji w pełni kolorowej jest rzeczą kluczową.
Podstawą jest tu kolor. Kolorowe jest wszystko, ów kolor nałożony jest z szacunkiem dla pierwowzoru, nawet jeśli widać pewnie różnice w miejscach, gdzie zachowane zostało dawne kolorowanie. Do tego mamy wysokiej jakości półkredowy papier pozwalający cieszyć się kolorowymi grafikami, powiększony format, dodatkowa obwoluta, dodatki, w których znajdziecie np. wywiady z Toriyamą… Do tego zmieniono i poprawiono to i owo w tłumaczeniu czy czcionce.
W skrócie: absolutnie warto. „Dragon Ball” to dzieło kultowe, które nigdy się nie zestarzeje i które poznać powinien każdy, nieważne czy lubi tego typu opowieści, czy ich nie trawi. Nie znać w końcu po prostu nie wypada. Tym bardziej, że teraz możemy cieszyć się także regularnie wydawaną na naszym rynku nową serią „Dragon Ball Super” oraz licznymi dodatkami. Dlatego polecam gorąco i gorąco zachęcam. Czy znacie, czy nie, kolor jednak robi w tym wydaniu swoje i pozwala na nowo cieszyć się tą opowieścią. A jest to kolor świetny, unikający nadmiernej barwności, na jaką Toriyama sam zresztą narzekał przy okazji anime comicsów, ożywiający mangę, a w czytelnikach wychowanych na anime wyświetlanym w RTL7 dodatkowo sentymentalny. Ja, czytając „Dragon Ball Full Color” poczułem się znów, jak dzieciak i miałem wrażenie, jakbym jeszcze raz oglądał anime. Z tym, że, nie ma się co oszukiwać, wizualnie ta edycja wypada lepiej, niż serial.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał
GOKŪ W PEŁNEJ PALECIE BARW Jedna z najsłynniejszych mang w historii powróciła niedawno na polski rynek w wersji kolorowej. Swego czasu na punkcie tej sago oszalał cały świat. Teraz już na taki szał liczyć nie możemy, nadal jednak „Dragon Ball”, bo o nim mowa, to klasyka i klasa sama w sobie, którą znać warto. I chociaż cały cykl czytałem już niezliczoną ilość razy, w edycję „Full Color” wgryzłem się z wielką ochotą i musze powiedzieć, że opowieść wciąż seria bawi tak, jak wtedy gdy miałem kilka, kilkanaście lat i odkrywałem ją po raz pierwszy. Ale co się dziwić, to w końcu shounen idealny, a przy okazji doskonała lektura czy znacie serię, czy jakimś cudem jeszcze nie mieliście okazji jej czytać, a czwarty tom to kwintesencja wczesnych rozdziałów serii. Tenkaichi Budōkai, czyli turniej walki, trwa. Pojedynek Gokū i jego mistrza zbliża się do końca, ale jak ten drugi ma sobie poradzić, kiedy nasz dzielny bohater zmienił się w wielką małpę? Tylko radyklane działanie może ocalić wojowników i widzów, ale czy nie będzie ono zbyt radykalne? Po finałach Gokū rusza w dalszą drogę na poszukiwanie smoczych kul. Pech chce, że przyjdzie mu się zmierzyć z nowym przeciwnikiem, również szukającym magicznych przedmiotów spełniających życzenia. W skrócie, przygotujcie się na pierwszy akt walki z Armią Czerwonej Wstęgi! „Dragon Ball” jest już z nami niemal czterdzieści lat. W listopadzie 2024 roku będzie świętował okrągłą czterdziestkę właśnie. Aż trudno uwierzyć, że cykl, stworzony z inspiracji filmami z Jackie Chanem i klasyczną chińską powieścią „Wędrówka na Zachód” oraz paroma azjatyckimi legendami, nadal cieszy się wielką popularnością i kultową wręcz sławą, ale tak jest. Dużo humoru, dużo akcji, odrobina erotyki i emocje potrafiące wgnieść czytelnika w fotel czy na czym tam akurat siedzi. Przepis na sukces gwarantowany. Do tego znakomite rysunki, dynamiczne kadrowanie i naprawdę dobre polskie wydanie. Bo wydanie właśnie w przypadku edycji w pełni kolorowej jest rzeczą kluczową. Podstawą jest tu kolor. Kolorowe jest wszystko, ów kolor nałożony jest z szacunkiem dla pierwowzoru, nawet jeśli widać pewnie różnice w miejscach, gdzie zachowane zostało dawne kolorowanie. Do tego mamy wysokiej jakości półkredowy papier pozwalający cieszyć się kolorowymi grafikami, powiększony format, dodatkowa obwoluta, dodatki, w których znajdziecie np. wywiady z Toriyamą… Do tego zmieniono i poprawiono to i owo w tłumaczeniu czy czcionce. W skrócie: absolutnie warto. „Dragon Ball” to dzieło kultowe, które nigdy się nie zestarzeje i które poznać powinien każdy, nieważne czy lubi tego typu opowieści, czy ich nie trawi. Nie znać w końcu po prostu nie wypada. Tym bardziej, że teraz możemy cieszyć się także regularnie wydawaną na naszym rynku nową serią „Dragon Ball Super” oraz licznymi dodatkami. Dlatego polecam gorąco i gorąco zachęcam. Czy znacie, czy nie, kolor jednak robi w tym wydaniu swoje i pozwala na nowo cieszyć się tą opowieścią. A jest to kolor świetny, unikający nadmiernej barwności, na jaką Toriyama sam zresztą narzekał przy okazji anime comicsów, ożywiający mangę, a w czytelnikach wychowanych na anime wyświetlanym w RTL7 dodatkowo sentymentalny. Ja, czytając „Dragon Ball Full Color” poczułem się znów, jak dzieciak i miałem wrażenie, jakbym jeszcze raz oglądał anime. Z tym, że, nie ma się co oszukiwać, wizualnie ta edycja wypada lepiej, niż serial.