Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Koszty dostawy
Cena nie zawiera ewentualnych kosztów płatności
Kraj wysyłki:
Opinie o produkcie (1)
Michał
7 czerwca 2023
CEGIEŁKA SOCREALIZMU
No i wziął Świdziński i zrobił kolejny komiks. Kolejną cegiełkę i kolejną dekonstrukcję jakiegoś polskiego mitu. Rozliczeniowy to komiks? A może bardziej po prostu pejzaż tamtych lat, w którym odbija się też nasza dzisiejsza rzeczywistość? Jakkolwiek by na to nie patrzeć, znów zrobił świetną powieść graficzną, która coś w czytelniku rusza i potrafi zafascynować. Coś, co czyta się jednym tchem i docenia ogrom roboty, jaką wykonał Świdziński by ożywić tamte lata i tamte wydarzenia na stronach tego albumu.
Jest rok 1955. W Warszawie zaczyna się Festiwal Młodzieży, który staje się oknem na wielki świat dla zamkniętych dotąd przed nim ludzi. Na ulicach zaczyna się prawdziwe szaleństwo, barwne i ekspresyjne, ale i podszyte obawami o to, co może się wydarzyć…
Cegiełka socrealizmu – aż prosi się, by tak określić ten komiks. Bo tylko spójrzcie, objętościowo to cegła, tematycznie socrealizm, więc wszystko się zgadza. No a to, co serwuje nam Świdziński na stronach, to kawał ciekawego komiksu historycznego, fascynującego spojrzenia na czasy w sumie nie tak od nas odległe, a jednak jakże dalekie. No i zarazem jakże bliskie, bo masa rzeczy pozostała znajoma i aktualna.
I to się ceni, ceni się ogrom roboty, jaką wykonał Świdziński, bo jednak masa historii tutaj to prawdziwe wspominki ludzi pamiętających tamte dni i fajnie to wszystko gra. Fajnie też rzecz ukazuje i ogół, i detale – samo gigantyczne przecież wydarzenie, a zarazem poszczególne osoby i te wycinki ich życia z tego konkretnego momentu. Świdziński nie buduje tu rozległych losów tych postaci, daje nam jedynie te fragmenty, a jednak udaje mu się uchwycić w nich sedno postaci. I sedno tego wszystkiego. A właśnie takie drobiazgi robią robotę.
Świetnie wychodzi autorowi pokazanie zgiełku Festiwalu Młodzieży. Zgiełku niezliczonych obcych języków i barwnego przepychu różnorodności, która dla masy zamkniętych w swoim kraju ludzi była jedyną dotąd okazją poznania obcych nacji. Ale i obaw, bo jednak to wielki festiwal, wielkie święto całego komunistycznego świata, które jednocześnie mogło sprowadzić zagrożenie atakiem, wojną, a tu jeszcze brud i ubóstwo tego, co obok, na obrzeżach, propaganda, donosicielstwo, brak wolności… Wszystko to razem wzięte, składa się na naprawdę urzekający, bogaty, nasycony emocjami obraz wydarzeń sprzed niemal siedmiu dekad. I pokazuje, że Świdziński – co widoczne było już choćby w jego „Powstaniu” – ma zadatki na bycie Smarzowskim polskiego komiksu. Z tym, że jego opowieści nie ograniczają się jedynie do portretowania / rozliczania z naszą rzeczywistością i sięgają w najróżniejsze tematyczne rejony.
Wszystko to podaje w sposób bardzo prosty, szczególnie graficznie, ale skuteczny. Jego patykowate postacie i geometrycznie ascetyczny świat, tym razem zyskują więcej ekspresji i bogactwa. To, co do tej pory było niczym dziecięce rysunki, teraz nabiera charakteru grafik ilustrujących peerelowskie książki dla dzieci. Ba, Świdziński w tym albumie sięga też chociażby po rastry, a nawet nutę koloru – koloru rodem z komunistycznych ulotek czy magazynów. I wszystko to wyśmienicie współgra z treścią. Więc bierzcie i czytajcie, bo warto. Komiks ważki, ważny, ale i tak zwyczajnie, po ludzku świetny.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał
CEGIEŁKA SOCREALIZMU No i wziął Świdziński i zrobił kolejny komiks. Kolejną cegiełkę i kolejną dekonstrukcję jakiegoś polskiego mitu. Rozliczeniowy to komiks? A może bardziej po prostu pejzaż tamtych lat, w którym odbija się też nasza dzisiejsza rzeczywistość? Jakkolwiek by na to nie patrzeć, znów zrobił świetną powieść graficzną, która coś w czytelniku rusza i potrafi zafascynować. Coś, co czyta się jednym tchem i docenia ogrom roboty, jaką wykonał Świdziński by ożywić tamte lata i tamte wydarzenia na stronach tego albumu. Jest rok 1955. W Warszawie zaczyna się Festiwal Młodzieży, który staje się oknem na wielki świat dla zamkniętych dotąd przed nim ludzi. Na ulicach zaczyna się prawdziwe szaleństwo, barwne i ekspresyjne, ale i podszyte obawami o to, co może się wydarzyć… Cegiełka socrealizmu – aż prosi się, by tak określić ten komiks. Bo tylko spójrzcie, objętościowo to cegła, tematycznie socrealizm, więc wszystko się zgadza. No a to, co serwuje nam Świdziński na stronach, to kawał ciekawego komiksu historycznego, fascynującego spojrzenia na czasy w sumie nie tak od nas odległe, a jednak jakże dalekie. No i zarazem jakże bliskie, bo masa rzeczy pozostała znajoma i aktualna. I to się ceni, ceni się ogrom roboty, jaką wykonał Świdziński, bo jednak masa historii tutaj to prawdziwe wspominki ludzi pamiętających tamte dni i fajnie to wszystko gra. Fajnie też rzecz ukazuje i ogół, i detale – samo gigantyczne przecież wydarzenie, a zarazem poszczególne osoby i te wycinki ich życia z tego konkretnego momentu. Świdziński nie buduje tu rozległych losów tych postaci, daje nam jedynie te fragmenty, a jednak udaje mu się uchwycić w nich sedno postaci. I sedno tego wszystkiego. A właśnie takie drobiazgi robią robotę. Świetnie wychodzi autorowi pokazanie zgiełku Festiwalu Młodzieży. Zgiełku niezliczonych obcych języków i barwnego przepychu różnorodności, która dla masy zamkniętych w swoim kraju ludzi była jedyną dotąd okazją poznania obcych nacji. Ale i obaw, bo jednak to wielki festiwal, wielkie święto całego komunistycznego świata, które jednocześnie mogło sprowadzić zagrożenie atakiem, wojną, a tu jeszcze brud i ubóstwo tego, co obok, na obrzeżach, propaganda, donosicielstwo, brak wolności… Wszystko to razem wzięte, składa się na naprawdę urzekający, bogaty, nasycony emocjami obraz wydarzeń sprzed niemal siedmiu dekad. I pokazuje, że Świdziński – co widoczne było już choćby w jego „Powstaniu” – ma zadatki na bycie Smarzowskim polskiego komiksu. Z tym, że jego opowieści nie ograniczają się jedynie do portretowania / rozliczania z naszą rzeczywistością i sięgają w najróżniejsze tematyczne rejony. Wszystko to podaje w sposób bardzo prosty, szczególnie graficznie, ale skuteczny. Jego patykowate postacie i geometrycznie ascetyczny świat, tym razem zyskują więcej ekspresji i bogactwa. To, co do tej pory było niczym dziecięce rysunki, teraz nabiera charakteru grafik ilustrujących peerelowskie książki dla dzieci. Ba, Świdziński w tym albumie sięga też chociażby po rastry, a nawet nutę koloru – koloru rodem z komunistycznych ulotek czy magazynów. I wszystko to wyśmienicie współgra z treścią. Więc bierzcie i czytajcie, bo warto. Komiks ważki, ważny, ale i tak zwyczajnie, po ludzku świetny.