Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:
24,99 zł
Jeżeli produkt jest sprzedawany krócej niż 30 dni, wyświetlana jest najniższa cena od momentu, kiedy produkt pojawił się w sprzedaży.
Opinie o produkcie (1)
Michał
7 listopada 2023
OSTATNIA MSZA
I can feel the heat risin'
Everything is on fire
Today is a painful reminder
Of why we can only get brighter
The further you put it behind ya
But right now I'm on the inside
Lookin' out, 'cause
- Eminem & Sia
Na pełnej petardzie – a może należałoby powiedzieć na pełnym ogniu – leci sobie ten tomik. Akcja na kilku frontach i poziomach, wydarzenia z epicko-dynamicznym zacięciem, no dzieje się, dzieje, a jeszcze serio jest na co popatrzeć, bo autor tym razem nie żałuje nam też i spokojniejszych plansz, na których można na dłużej zawiesić oko. Więc już dwadzieścia cztery części za nami, a ja nadal czuje się, jakby ta seria wciąż najlepsze miała przed sobą i co raz odsłaniała kolejne, coraz to fajniejsze karty. A to optymistycznie nastraja na przyszłość.
Wielki kataklizm nadciąga. Shinra stara się lepiej opanować Adolla Link, a tymczasem święty miecz Arthura wreszcie udaje się dokończyć. Pora na przemianę, pora na ostatnią mszę i odliczanie do wielkiego, tragicznego końca. I na pewnego wroga.
Nie napiszę w tym miejscu nic odkrywczego ani oryginalnego, bo i po co. Leci to wszystko na przód, gna przed siebie, pędzi i właściwie nic więcej nie potrzeba, by naprawdę dobrze się bawić. Siada czytelnik, bierze taki tomik do ręki i już wpada. Odkłada dopiero po skończeniu – no ja tak mam – bo ta akcja, to jak to wszystko dociska gaz do dechy wciąga i nie pozwala się nudzić ani przez chwilę. No i właśnie o to chodzi.
Po mangi takie, jak ta sięgam, jak sięgam po filmy Michaela Baya czy Rolanda Emmericha. Nie liczysz na realizm ani oryginalność, sens też nie ma większego znaczenia – choć w przypadku „Fire Force” muszę dodać, że to nie jest głupie, jak większość filmów tych twórców – po prostu chcesz się dobrze bawić, chcesz dramatyzmu i czegoś do śmiechu, chcesz by widowiskowe sceny zalewały cię ze wszystkich stron, by było imponująco i epicko… No i to właśnie mam tu, z taką lekkością serwowane, z wyczuciem i w ogóle.
No i ładnie to graficznie wypada. Bo bez tego by wrażenia nie robiło, no bo jak. Można by pisać o wielkich wydarzeniach, ale nie widząc ich należycie przedstawionych, co z tego by wyszło? Ale tu przedstawienie jest dobre, nie wybitne, ale jednak miłe dla oka i ogólnie sympatyczne. Ot jak cała ta manga.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał
OSTATNIA MSZA I can feel the heat risin' Everything is on fire Today is a painful reminder Of why we can only get brighter The further you put it behind ya But right now I'm on the inside Lookin' out, 'cause - Eminem & Sia Na pełnej petardzie – a może należałoby powiedzieć na pełnym ogniu – leci sobie ten tomik. Akcja na kilku frontach i poziomach, wydarzenia z epicko-dynamicznym zacięciem, no dzieje się, dzieje, a jeszcze serio jest na co popatrzeć, bo autor tym razem nie żałuje nam też i spokojniejszych plansz, na których można na dłużej zawiesić oko. Więc już dwadzieścia cztery części za nami, a ja nadal czuje się, jakby ta seria wciąż najlepsze miała przed sobą i co raz odsłaniała kolejne, coraz to fajniejsze karty. A to optymistycznie nastraja na przyszłość. Wielki kataklizm nadciąga. Shinra stara się lepiej opanować Adolla Link, a tymczasem święty miecz Arthura wreszcie udaje się dokończyć. Pora na przemianę, pora na ostatnią mszę i odliczanie do wielkiego, tragicznego końca. I na pewnego wroga. Nie napiszę w tym miejscu nic odkrywczego ani oryginalnego, bo i po co. Leci to wszystko na przód, gna przed siebie, pędzi i właściwie nic więcej nie potrzeba, by naprawdę dobrze się bawić. Siada czytelnik, bierze taki tomik do ręki i już wpada. Odkłada dopiero po skończeniu – no ja tak mam – bo ta akcja, to jak to wszystko dociska gaz do dechy wciąga i nie pozwala się nudzić ani przez chwilę. No i właśnie o to chodzi. Po mangi takie, jak ta sięgam, jak sięgam po filmy Michaela Baya czy Rolanda Emmericha. Nie liczysz na realizm ani oryginalność, sens też nie ma większego znaczenia – choć w przypadku „Fire Force” muszę dodać, że to nie jest głupie, jak większość filmów tych twórców – po prostu chcesz się dobrze bawić, chcesz dramatyzmu i czegoś do śmiechu, chcesz by widowiskowe sceny zalewały cię ze wszystkich stron, by było imponująco i epicko… No i to właśnie mam tu, z taką lekkością serwowane, z wyczuciem i w ogóle. No i ładnie to graficznie wypada. Bo bez tego by wrażenia nie robiło, no bo jak. Można by pisać o wielkich wydarzeniach, ale nie widząc ich należycie przedstawionych, co z tego by wyszło? Ale tu przedstawienie jest dobre, nie wybitne, ale jednak miłe dla oka i ogólnie sympatyczne. Ot jak cała ta manga.