Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:
15,99 zł
Jeżeli produkt jest sprzedawany krócej niż 30 dni, wyświetlana jest najniższa cena od momentu, kiedy produkt pojawił się w sprzedaży.
Opinie o produkcie (1)
Michał Lipka
12 lipca 2017
SZYBKO MIJA „HORIMIYA”
To już dziesiąty tom „Horimyi”. Szkoda, bo na chwilę obecną 11 jeszcze nie powstał, a co za tym idzie historia na pewien czas się kończy. A nie łatwo jest zostawiać sympatyczne postacie, z którymi spędziło się jednak sporo czasu, do których się przyzwyczaiło i których polubiło, a wraz z nimi ich pokręcone losy i perspektywy na przyszłość. Szczególnie, że zabawa z tym tomem jak zwykle jest znakomita.
Święta minęły, ale oświadczyny Miyamury wciąż zdają się pobrzmiewać w powietrzu. Jednocześnie nie wpłynęły zbytnio na obecną sytuację – wszystko jest po staremu. Chłopak wciąż nocuje w domu dziewczyny, czas spędzają głównie na nauce i lepszym poznawaniu siebie, w Nowy Rok wybierają się razem do świątyni, ale także kłopoty o nich nie zapominają. Kiedy przypadkiem Miyamura uderza Hori w pierś, dziewczyna dochodzi do wniosku, że ma za mały biust. Do tego dochodzi wreszcie do spotkania ojca Sengoku z ojcem Hori, co prowadzi do wyjaśnienie ich wzajemnych, specyficznych relacji. Tymczasem przewodniczący zaprzyjaźnia się z Ayasaki i Sakurą, ale to relacje z tą pierwszą zaczynają wykraczać poza koleżeństwo.
Co jednak z tego wszystkiego wyniknie, nie do końca jeszcze wiadomo. Na razie opowieść kończy się w tym miejscu, a że tom 10 był naprawdę znakomity, apetyt na ciąg dalszy jest jeszcze większy. Wróciła bowiem Sawada, z większą rolą i z paroma problemami, sprzeczki między ojcami bohaterów dostarczając dużo humoru i udzielają odpowiedzi na pytanie co zaszło między nimi, a całość jak zwykle oparta została na emocjach i uczuciach.
Spoglądając jednak na serię z perspektywy tych dziesięciu tomów, autorki dość szybko zmieniły wiele jej cech. Charakter bohaterów stał się inny, często wręcz parodystyczny, drugie oblicze Hori czyli kura domowa, zostało zapomniane, podobnie niektóre związki między postaciami jakby stały się mniej ważne także dla nich samych. Ale to i tak bez znaczenia, kiedy zabawa jest tak znakomita, a od mangi nie można oderwać się nawet na chwilę.
W trakcie serii ewoluowała także szata graficzna. Od początku nie zmieniły się charakterystyczne cechy rysunków Hagiwary, jest więc lekko, przyjemnie i zwiewnie, ale jej kreska stała się wyraźniejsza, przybyło detali i lekkości samego rysowania. Poza tym ilustracje dobrze współgrają z tytułem, są klimatyczne i przyjemne dla oka.
Jeśli lubicie niebanalne komedie romantyczne z nastoletnimi bohaterami, pełne żartów często wynikających z różnic płci, specyficznej japońskiej atmosfery i uroku, „Horimiya” jest dla Was. Poznajcie tę serię i przekonajcie się, jak wiele ma do zaoferowania. Polecam.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał Lipka
SZYBKO MIJA „HORIMIYA” To już dziesiąty tom „Horimyi”. Szkoda, bo na chwilę obecną 11 jeszcze nie powstał, a co za tym idzie historia na pewien czas się kończy. A nie łatwo jest zostawiać sympatyczne postacie, z którymi spędziło się jednak sporo czasu, do których się przyzwyczaiło i których polubiło, a wraz z nimi ich pokręcone losy i perspektywy na przyszłość. Szczególnie, że zabawa z tym tomem jak zwykle jest znakomita. Święta minęły, ale oświadczyny Miyamury wciąż zdają się pobrzmiewać w powietrzu. Jednocześnie nie wpłynęły zbytnio na obecną sytuację – wszystko jest po staremu. Chłopak wciąż nocuje w domu dziewczyny, czas spędzają głównie na nauce i lepszym poznawaniu siebie, w Nowy Rok wybierają się razem do świątyni, ale także kłopoty o nich nie zapominają. Kiedy przypadkiem Miyamura uderza Hori w pierś, dziewczyna dochodzi do wniosku, że ma za mały biust. Do tego dochodzi wreszcie do spotkania ojca Sengoku z ojcem Hori, co prowadzi do wyjaśnienie ich wzajemnych, specyficznych relacji. Tymczasem przewodniczący zaprzyjaźnia się z Ayasaki i Sakurą, ale to relacje z tą pierwszą zaczynają wykraczać poza koleżeństwo. Co jednak z tego wszystkiego wyniknie, nie do końca jeszcze wiadomo. Na razie opowieść kończy się w tym miejscu, a że tom 10 był naprawdę znakomity, apetyt na ciąg dalszy jest jeszcze większy. Wróciła bowiem Sawada, z większą rolą i z paroma problemami, sprzeczki między ojcami bohaterów dostarczając dużo humoru i udzielają odpowiedzi na pytanie co zaszło między nimi, a całość jak zwykle oparta została na emocjach i uczuciach. Spoglądając jednak na serię z perspektywy tych dziesięciu tomów, autorki dość szybko zmieniły wiele jej cech. Charakter bohaterów stał się inny, często wręcz parodystyczny, drugie oblicze Hori czyli kura domowa, zostało zapomniane, podobnie niektóre związki między postaciami jakby stały się mniej ważne także dla nich samych. Ale to i tak bez znaczenia, kiedy zabawa jest tak znakomita, a od mangi nie można oderwać się nawet na chwilę. W trakcie serii ewoluowała także szata graficzna. Od początku nie zmieniły się charakterystyczne cechy rysunków Hagiwary, jest więc lekko, przyjemnie i zwiewnie, ale jej kreska stała się wyraźniejsza, przybyło detali i lekkości samego rysowania. Poza tym ilustracje dobrze współgrają z tytułem, są klimatyczne i przyjemne dla oka. Jeśli lubicie niebanalne komedie romantyczne z nastoletnimi bohaterami, pełne żartów często wynikających z różnic płci, specyficznej japońskiej atmosfery i uroku, „Horimiya” jest dla Was. Poznajcie tę serię i przekonajcie się, jak wiele ma do zaoferowania. Polecam.