Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Koszty dostawy
Cena nie zawiera ewentualnych kosztów płatności
Kraj wysyłki:
Opinie o produkcie (1)
Michał
24 sierpnia 2022
EPILOG THORA
Jeśli album „Thor: Kres wojny” to finał wielkiej sagi Aarona o Thorze, to „Król Thor” to epilog, domykający wątki, na które nie starczyło miejsca w poprzednich zeszytach. Jednocześnie to całkiem przyjemna historia, do czytania nawet bez większej znajomości cyklu. Od swoisty deser, może nie szczególnie imponujący rozmiarami, ale naprawdę smakowity i sycący.
Niegdyś Thor pokonał Gorra Bogbójcę. Jednakże broń tego drugiego, Czarny Nekromiecz, nie została zniszczona, a co gorsza teraz trafia do Lokiego. A to oznacza jedno: wielką bitwę u kresu wszystkiego, która kres wszystkiemu właśnie może położyć…
Od samego początku dyżuru Jasona Aarona nad „Thorem” poza obecnymi wydarzeniami raz na jakiś czas scenarzysta serwował nam losy bohatera w przyszłości tak odległej, że praktycznie nic, ze świata Marvela jaki znamy, nie ocalało. W tych historiach nadzieja mieszała się z beznadzieją, prowadząc nas do zakończenia, które… Właśnie, może miało szansę być nowym początkiem, a może ostatecznym upadkiem. To wiedział już tylko autor. I teraz nadeszła pora domknięcia tego wszystkiego, dopowiedzenia tego i owego i… Nie, nie powiem Wam, czy ten tom wszystko wyjaśnia, czy nie, sami musicie się przekonać, ale warto to zrobić.
Marvel „Króla Thora” zalicza do tzw. fazy „Beyond!”, do której zaliczają się też inne pisane przez autora serie: znana po polsku „Avengers” i „Valkyrie: Jane Foster”. Tak naprawdę jednak to po prostu wielki epilog wydarzeń, który godniej domyka run Aarona, niż „Kres wojny”, bo i fabuła jest tu ciekawsza, i rozmach większy i wszystko to ma jakiś taki ciekawszy klimat i bardziej definitywny wydźwięk, który sprawdza się tu znakomicie.
A przede wszystkim ma wyjątkową szatę graficzną. Esad Ribić, ten od „Tajnych wojen” i ten sam, który wraz z Aaronem zaczynał tę sagę o Thorze, kończy serię z przytupem. Jest nas co popatrzyć, lepiej to się nawet ogląda niż czyta, bo kreska autora jest realistyczna, przesycona europejskimi wpływami, dopracowana w drobnych detalach i uzupełniona o świetny, wydobywający jeszcze z tych rysunków co najlepsze, kolor.
Graficznie album robi wrażenie. Fabularnie mniejsze, ale jednak. Po prostu dobre podsumowanie serii, która była z nami tak długo i wywarła taki wpływ na postać. Lubiliście cykl? Sięgnijcie po „Króla Thora”, nie zawiedziecie się.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał
EPILOG THORA Jeśli album „Thor: Kres wojny” to finał wielkiej sagi Aarona o Thorze, to „Król Thor” to epilog, domykający wątki, na które nie starczyło miejsca w poprzednich zeszytach. Jednocześnie to całkiem przyjemna historia, do czytania nawet bez większej znajomości cyklu. Od swoisty deser, może nie szczególnie imponujący rozmiarami, ale naprawdę smakowity i sycący. Niegdyś Thor pokonał Gorra Bogbójcę. Jednakże broń tego drugiego, Czarny Nekromiecz, nie została zniszczona, a co gorsza teraz trafia do Lokiego. A to oznacza jedno: wielką bitwę u kresu wszystkiego, która kres wszystkiemu właśnie może położyć… Od samego początku dyżuru Jasona Aarona nad „Thorem” poza obecnymi wydarzeniami raz na jakiś czas scenarzysta serwował nam losy bohatera w przyszłości tak odległej, że praktycznie nic, ze świata Marvela jaki znamy, nie ocalało. W tych historiach nadzieja mieszała się z beznadzieją, prowadząc nas do zakończenia, które… Właśnie, może miało szansę być nowym początkiem, a może ostatecznym upadkiem. To wiedział już tylko autor. I teraz nadeszła pora domknięcia tego wszystkiego, dopowiedzenia tego i owego i… Nie, nie powiem Wam, czy ten tom wszystko wyjaśnia, czy nie, sami musicie się przekonać, ale warto to zrobić. Marvel „Króla Thora” zalicza do tzw. fazy „Beyond!”, do której zaliczają się też inne pisane przez autora serie: znana po polsku „Avengers” i „Valkyrie: Jane Foster”. Tak naprawdę jednak to po prostu wielki epilog wydarzeń, który godniej domyka run Aarona, niż „Kres wojny”, bo i fabuła jest tu ciekawsza, i rozmach większy i wszystko to ma jakiś taki ciekawszy klimat i bardziej definitywny wydźwięk, który sprawdza się tu znakomicie. A przede wszystkim ma wyjątkową szatę graficzną. Esad Ribić, ten od „Tajnych wojen” i ten sam, który wraz z Aaronem zaczynał tę sagę o Thorze, kończy serię z przytupem. Jest nas co popatrzyć, lepiej to się nawet ogląda niż czyta, bo kreska autora jest realistyczna, przesycona europejskimi wpływami, dopracowana w drobnych detalach i uzupełniona o świetny, wydobywający jeszcze z tych rysunków co najlepsze, kolor. Graficznie album robi wrażenie. Fabularnie mniejsze, ale jednak. Po prostu dobre podsumowanie serii, która była z nami tak długo i wywarła taki wpływ na postać. Lubiliście cykl? Sięgnijcie po „Króla Thora”, nie zawiedziecie się.