Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:
19,19 zł
Jeżeli produkt jest sprzedawany krócej niż 30 dni, wyświetlana jest najniższa cena od momentu, kiedy produkt pojawił się w sprzedaży.
Opinie o produkcie (2)
Michał Lipka
12 października 2020
WALKA Z DEMONAMI TRWA
Wiem, że się powtarzam, wiem, że pisałem to wiele razy, ale „Miecz zabójcy demonów”, czy jak kto woli „Kimetsu na Yaiba”, to jedno z najbardziej pozytywnych zaskoczeń wśród opowieści shounenowych, jakie czytałem w ostatnim czasie. Wszystko za sprawą niesamowicie oldschoolowego podejścia do tematu, które wyróżnia całość na tle podobnych tytułów. I szaty graficznej, jaka coraz rzadziej się w gatunku zdarza.
Podróż Tanjirou trwa. Walka w bębenkowej rezydencji nie była łatwa, ale na naszego bohatera już czekają kolejne wyzwania, kiedy w trakcie podróży spotyka Zenitsu Agatsumę. Co gorsza chłopak bity jest przez postać z łbem dzika na głowie. Co tu się dzieje? Tanjirou wie jedno: musi pomóc swojemu koledze!
A to jeszcze nie koniec. Kiedy nadchodzi czas rozprężenia i wypoczynku, pojawia się kolejne zadanie. Tym razem celem będzie straszna góra, w której dzieją się niepokojące rzeczy. Bohaterowie nie mają jeszcze pojęcia z jakim koszmarem przyjdzie im się zmierzyć…
Oldschoolowość „Miecza zabójcy demonów” to ten element serii, który należy najbardziej podkreślać. To właśnie on wyróżnia całą opowieść i sprawia, że rzecz okazuje się tak udana. Aż dziw, że podobna rzecz sprawdziła się w naszych czasach, ale na szczęście przyjęła się na rynku i to na tyle dobrze, że stała się niemałym hitem.
Ale co to właściwie oznacza dla czytelnika? Mniej więcej tyle, że „Kimetsu no Yaiba” jest serią stonowaną. Niby to shounen, niby nie brak w nim dynamicznej akcji i kolejnych przeciwników do pokonania, z którymi musi poradzić sobie bohater-wybraniec, jednak wszystko to toczy się w odległych od nas czasowo realiach, które podkreślone zostały nadzwyczaj spokojnym, jak na takie opowieści tonem. Tonem nie często spotykanym we współczesnym, nastawionym na pędzące na złamanie karku wydarzenia, komiksie.
Oczywiście miłośnicy akcji też nie będą zawiedzeni. Tej nigdy w cyklu nie brakuje, a co ważniejsze w tym tomie opowieść staje się bardziej mroczna i nastrojowa. Jednak „Miecz zabójcy demonów” wciąż pozostaje przy tym pełen lekkości, uroku, humoru i delikatności, balansujących na krawędzi baśniowości. O dziwo, choć to shounen, nie ma w nim erotyki, ale absolutnie nie jest ona tu potrzebna. Cała reszta wciąga bowiem tak bardzo, zarówno płeć piękną, jak i brzydką, że nie da się od niej oderwać. A znakomite, dość proste i równie oldschoolowy ilustracje, wszystko to wyśmienicie uzupełniają.
Kto zatem lubi shouneny, to kolejny tytuł, który powinien poznać. Tytuł, gdzie walki, baśnie, legendy i sympatyczne postacie spotykają się z łagodnym, acz nastrojowym horrorem. Efekt finalny jest znakomity i nie zawiedzie nikogo.
Michał Lipka
12 października 2020
WALKA Z DEMONAMI TRWA
Wiem, że się powtarzam, wiem, że pisałem to wiele razy, ale „Miecz zabójcy demonów”, czy jak kto woli „Kimetsu na Yaiba”, to jedno z najbardziej pozytywnych zaskoczeń wśród opowieści shounenowych, jakie czytałem w ostatnim czasie. Wszystko za sprawą niesamowicie oldschoolowego podejścia do tematu, które wyróżnia całość na tle podobnych tytułów. I szaty graficznej, jaka coraz rzadziej się w gatunku zdarza.
Podróż Tanjirou trwa. Walka w bębenkowej rezydencji nie była łatwa, ale na naszego bohatera już czekają kolejne wyzwania, kiedy w trakcie podróży spotyka Zenitsu Agatsumę. Co gorsza chłopak bity jest przez postać z łbem dzika na głowie. Co tu się dzieje? Tanjirou wie jedno: musi pomóc swojemu koledze!
A to jeszcze nie koniec. Kiedy nadchodzi czas rozprężenia i wypoczynku, pojawia się kolejne zadanie. Tym razem celem będzie straszna góra, w której dzieją się niepokojące rzeczy. Bohaterowie nie mają jeszcze pojęcia z jakim koszmarem przyjdzie im się zmierzyć…
Oldschoolowość „Miecza zabójcy demonów” to ten element serii, który należy najbardziej podkreślać. To właśnie on wyróżnia całą opowieść i sprawia, że rzecz okazuje się tak udana. Aż dziw, że podobna rzecz sprawdziła się w naszych czasach, ale na szczęście przyjęła się na rynku i to na tyle dobrze, że stała się niemałym hitem.
Ale co to właściwie oznacza dla czytelnika? Mniej więcej tyle, że „Kimetsu no Yaiba” jest serią stonowaną. Niby to shounen, niby nie brak w nim dynamicznej akcji i kolejnych przeciwników do pokonania, z którymi musi poradzić sobie bohater-wybraniec, jednak wszystko to toczy się w odległych od nas czasowo realiach, które podkreślone zostały nadzwyczaj spokojnym, jak na takie opowieści tonem. Tonem nie często spotykanym we współczesnym, nastawionym na pędzące na złamanie karku wydarzenia, komiksie.
Oczywiście miłośnicy akcji też nie będą zawiedzeni. Tej nigdy w cyklu nie brakuje, a co ważniejsze w tym tomie opowieść staje się bardziej mroczna i nastrojowa. Jednak „Miecz zabójcy demonów” wciąż pozostaje przy tym pełen lekkości, uroku, humoru i delikatności, balansujących na krawędzi baśniowości. O dziwo, choć to shounen, nie ma w nim erotyki, ale absolutnie nie jest ona tu potrzebna. Cała reszta wciąga bowiem tak bardzo, zarówno płeć piękną, jak i brzydką, że nie da się od niej oderwać. A znakomite, dość proste i równie oldschoolowy ilustracje, wszystko to wyśmienicie uzupełniają.
Kto zatem lubi shouneny, to kolejny tytuł, który powinien poznać. Tytuł, gdzie walki, baśnie, legendy i sympatyczne postacie spotykają się z łagodnym, acz nastrojowym horrorem. Efekt finalny jest znakomity i nie zawiedzie nikogo.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał Lipka
WALKA Z DEMONAMI TRWA Wiem, że się powtarzam, wiem, że pisałem to wiele razy, ale „Miecz zabójcy demonów”, czy jak kto woli „Kimetsu na Yaiba”, to jedno z najbardziej pozytywnych zaskoczeń wśród opowieści shounenowych, jakie czytałem w ostatnim czasie. Wszystko za sprawą niesamowicie oldschoolowego podejścia do tematu, które wyróżnia całość na tle podobnych tytułów. I szaty graficznej, jaka coraz rzadziej się w gatunku zdarza. Podróż Tanjirou trwa. Walka w bębenkowej rezydencji nie była łatwa, ale na naszego bohatera już czekają kolejne wyzwania, kiedy w trakcie podróży spotyka Zenitsu Agatsumę. Co gorsza chłopak bity jest przez postać z łbem dzika na głowie. Co tu się dzieje? Tanjirou wie jedno: musi pomóc swojemu koledze! A to jeszcze nie koniec. Kiedy nadchodzi czas rozprężenia i wypoczynku, pojawia się kolejne zadanie. Tym razem celem będzie straszna góra, w której dzieją się niepokojące rzeczy. Bohaterowie nie mają jeszcze pojęcia z jakim koszmarem przyjdzie im się zmierzyć… Oldschoolowość „Miecza zabójcy demonów” to ten element serii, który należy najbardziej podkreślać. To właśnie on wyróżnia całą opowieść i sprawia, że rzecz okazuje się tak udana. Aż dziw, że podobna rzecz sprawdziła się w naszych czasach, ale na szczęście przyjęła się na rynku i to na tyle dobrze, że stała się niemałym hitem. Ale co to właściwie oznacza dla czytelnika? Mniej więcej tyle, że „Kimetsu no Yaiba” jest serią stonowaną. Niby to shounen, niby nie brak w nim dynamicznej akcji i kolejnych przeciwników do pokonania, z którymi musi poradzić sobie bohater-wybraniec, jednak wszystko to toczy się w odległych od nas czasowo realiach, które podkreślone zostały nadzwyczaj spokojnym, jak na takie opowieści tonem. Tonem nie często spotykanym we współczesnym, nastawionym na pędzące na złamanie karku wydarzenia, komiksie. Oczywiście miłośnicy akcji też nie będą zawiedzeni. Tej nigdy w cyklu nie brakuje, a co ważniejsze w tym tomie opowieść staje się bardziej mroczna i nastrojowa. Jednak „Miecz zabójcy demonów” wciąż pozostaje przy tym pełen lekkości, uroku, humoru i delikatności, balansujących na krawędzi baśniowości. O dziwo, choć to shounen, nie ma w nim erotyki, ale absolutnie nie jest ona tu potrzebna. Cała reszta wciąga bowiem tak bardzo, zarówno płeć piękną, jak i brzydką, że nie da się od niej oderwać. A znakomite, dość proste i równie oldschoolowy ilustracje, wszystko to wyśmienicie uzupełniają. Kto zatem lubi shouneny, to kolejny tytuł, który powinien poznać. Tytuł, gdzie walki, baśnie, legendy i sympatyczne postacie spotykają się z łagodnym, acz nastrojowym horrorem. Efekt finalny jest znakomity i nie zawiedzie nikogo.
Michał Lipka
WALKA Z DEMONAMI TRWA Wiem, że się powtarzam, wiem, że pisałem to wiele razy, ale „Miecz zabójcy demonów”, czy jak kto woli „Kimetsu na Yaiba”, to jedno z najbardziej pozytywnych zaskoczeń wśród opowieści shounenowych, jakie czytałem w ostatnim czasie. Wszystko za sprawą niesamowicie oldschoolowego podejścia do tematu, które wyróżnia całość na tle podobnych tytułów. I szaty graficznej, jaka coraz rzadziej się w gatunku zdarza. Podróż Tanjirou trwa. Walka w bębenkowej rezydencji nie była łatwa, ale na naszego bohatera już czekają kolejne wyzwania, kiedy w trakcie podróży spotyka Zenitsu Agatsumę. Co gorsza chłopak bity jest przez postać z łbem dzika na głowie. Co tu się dzieje? Tanjirou wie jedno: musi pomóc swojemu koledze! A to jeszcze nie koniec. Kiedy nadchodzi czas rozprężenia i wypoczynku, pojawia się kolejne zadanie. Tym razem celem będzie straszna góra, w której dzieją się niepokojące rzeczy. Bohaterowie nie mają jeszcze pojęcia z jakim koszmarem przyjdzie im się zmierzyć… Oldschoolowość „Miecza zabójcy demonów” to ten element serii, który należy najbardziej podkreślać. To właśnie on wyróżnia całą opowieść i sprawia, że rzecz okazuje się tak udana. Aż dziw, że podobna rzecz sprawdziła się w naszych czasach, ale na szczęście przyjęła się na rynku i to na tyle dobrze, że stała się niemałym hitem. Ale co to właściwie oznacza dla czytelnika? Mniej więcej tyle, że „Kimetsu no Yaiba” jest serią stonowaną. Niby to shounen, niby nie brak w nim dynamicznej akcji i kolejnych przeciwników do pokonania, z którymi musi poradzić sobie bohater-wybraniec, jednak wszystko to toczy się w odległych od nas czasowo realiach, które podkreślone zostały nadzwyczaj spokojnym, jak na takie opowieści tonem. Tonem nie często spotykanym we współczesnym, nastawionym na pędzące na złamanie karku wydarzenia, komiksie. Oczywiście miłośnicy akcji też nie będą zawiedzeni. Tej nigdy w cyklu nie brakuje, a co ważniejsze w tym tomie opowieść staje się bardziej mroczna i nastrojowa. Jednak „Miecz zabójcy demonów” wciąż pozostaje przy tym pełen lekkości, uroku, humoru i delikatności, balansujących na krawędzi baśniowości. O dziwo, choć to shounen, nie ma w nim erotyki, ale absolutnie nie jest ona tu potrzebna. Cała reszta wciąga bowiem tak bardzo, zarówno płeć piękną, jak i brzydką, że nie da się od niej oderwać. A znakomite, dość proste i równie oldschoolowy ilustracje, wszystko to wyśmienicie uzupełniają. Kto zatem lubi shouneny, to kolejny tytuł, który powinien poznać. Tytuł, gdzie walki, baśnie, legendy i sympatyczne postacie spotykają się z łagodnym, acz nastrojowym horrorem. Efekt finalny jest znakomity i nie zawiedzie nikogo.