Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:
4,80 €
Jeżeli produkt jest sprzedawany krócej niż 30 dni, wyświetlana jest najniższa cena od momentu, kiedy produkt pojawił się w sprzedaży.
Opinie o produkcie (1)
Michał Lipka
2 grudnia 2020
WOJNA Z PAJĄKAMI
„Miecz zabójcy demonów” to seria, która mogła się nie udać. Bo ile już takich opowieści istnieje? Tym bardziej, że całość idzie pod prąd oczekiwań współczesnego czytelnika shounenów i jest spokojniejsza i bardziej stonowana. A jednak właśnie w tej odmienności tkwi wielka siła serii i dzięki temu „Kimetsu no Yaiba” czyta się tak znakomicie.
Walka z pajęczymi demonami na Górze Natagumo trwa! Tanjirou i jego towarzysze mierzą się z zagrożeniem na swój własny sposób, starając się powstrzymać zdolnego do kontrolowania innych wroga, który wydaje się nie mieć sobie równych. Gdy Tanjiroo i Inosuke zmagają się z pajęczym ojcem, Zenitsu jest coraz bliższy śmierci. Otruty przez wroga zaczyna ulegać przemianie, ale czy ma szansę powstrzymać to, co nadciąga? I co tak naprawdę kryje się za wydarzeniami, jakie rozgrywają się w tym miejscu?
„Miecz zabójcy demonów” to dość nietypowy shounen. Z jednej strony można rzec, że skierowany jest do nieco starszych odbiorców, chociaż nie ma tu elementów, które klasyfikowałyby go jako lekturę dla dorosłych. W końcu, w odróżnieniu od konkurencji, nie ma tu nawet erotyki. Przede wszystkim jednak „Miecz zabójcy demonów” to shounen bardzo przyjemnie oldschoolowy. Dość leniwy, mimo dynamicznej akcji, momentami niemalże poetycki, zadziwiająco zwiewny w swej estetyce, bywa krwawy, ale jest przede wszystkim bardzo nastrojowy, a w tym i poprzednim tomie, gdzie akcja dzieje się w pełnym demonicznych pająków lesie, klimat po prostu zachwyca. I to wcale nie tylko grozą, chociaż tej absolutnie nie brakuje, ale i swoistą bajkowością.
Bo taka właśnie jest ta seria. To fantasy, ale fantasy baśniowe, sprawiające momentami wrażenie, jakby czytało się komiks oparty na legendach i podaniach. Oczywiście te dość poważne podejście do tematu łagodzi dobrze dobrany humor, a całość sprawia wrażenie, jakby stanowiła kobiecą wersję shounenowych opowieści. Wersję, gdzie akcja i zagrożenia łączą się z lekkością, prostotą i delikatnością. A właśnie delikatności najczęściej w tego typu mangach brakuje, więc tym bardziej należy docenić „Miecz zabójcy demonów”.
Oczywiście równie dobrze, co fabuła wypadają tu ilustracje. Mamy tu coś z „Ao no Exorcist”, mamy coś z „Naruto” (z tym skojarzyły mi się plamy krwi na tkaninach) mamy też coś autorskiego i to również mnie kupuje. Niby wszystko proste, niby mniej skupione na detalach, ale takie właśnie w tym przypadku powinno być. Tym bardziej, że mamy tu dużo czerni i świetnie uchwyconych, klimatycznych momentów. W skrócie kolejna dobra seria, którą o wiele bardziej warto poznać i śledzić, niż można by na pierwszy rzut oka sądzić.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał Lipka
WOJNA Z PAJĄKAMI „Miecz zabójcy demonów” to seria, która mogła się nie udać. Bo ile już takich opowieści istnieje? Tym bardziej, że całość idzie pod prąd oczekiwań współczesnego czytelnika shounenów i jest spokojniejsza i bardziej stonowana. A jednak właśnie w tej odmienności tkwi wielka siła serii i dzięki temu „Kimetsu no Yaiba” czyta się tak znakomicie. Walka z pajęczymi demonami na Górze Natagumo trwa! Tanjirou i jego towarzysze mierzą się z zagrożeniem na swój własny sposób, starając się powstrzymać zdolnego do kontrolowania innych wroga, który wydaje się nie mieć sobie równych. Gdy Tanjiroo i Inosuke zmagają się z pajęczym ojcem, Zenitsu jest coraz bliższy śmierci. Otruty przez wroga zaczyna ulegać przemianie, ale czy ma szansę powstrzymać to, co nadciąga? I co tak naprawdę kryje się za wydarzeniami, jakie rozgrywają się w tym miejscu? „Miecz zabójcy demonów” to dość nietypowy shounen. Z jednej strony można rzec, że skierowany jest do nieco starszych odbiorców, chociaż nie ma tu elementów, które klasyfikowałyby go jako lekturę dla dorosłych. W końcu, w odróżnieniu od konkurencji, nie ma tu nawet erotyki. Przede wszystkim jednak „Miecz zabójcy demonów” to shounen bardzo przyjemnie oldschoolowy. Dość leniwy, mimo dynamicznej akcji, momentami niemalże poetycki, zadziwiająco zwiewny w swej estetyce, bywa krwawy, ale jest przede wszystkim bardzo nastrojowy, a w tym i poprzednim tomie, gdzie akcja dzieje się w pełnym demonicznych pająków lesie, klimat po prostu zachwyca. I to wcale nie tylko grozą, chociaż tej absolutnie nie brakuje, ale i swoistą bajkowością. Bo taka właśnie jest ta seria. To fantasy, ale fantasy baśniowe, sprawiające momentami wrażenie, jakby czytało się komiks oparty na legendach i podaniach. Oczywiście te dość poważne podejście do tematu łagodzi dobrze dobrany humor, a całość sprawia wrażenie, jakby stanowiła kobiecą wersję shounenowych opowieści. Wersję, gdzie akcja i zagrożenia łączą się z lekkością, prostotą i delikatnością. A właśnie delikatności najczęściej w tego typu mangach brakuje, więc tym bardziej należy docenić „Miecz zabójcy demonów”. Oczywiście równie dobrze, co fabuła wypadają tu ilustracje. Mamy tu coś z „Ao no Exorcist”, mamy coś z „Naruto” (z tym skojarzyły mi się plamy krwi na tkaninach) mamy też coś autorskiego i to również mnie kupuje. Niby wszystko proste, niby mniej skupione na detalach, ale takie właśnie w tym przypadku powinno być. Tym bardziej, że mamy tu dużo czerni i świetnie uchwyconych, klimatycznych momentów. W skrócie kolejna dobra seria, którą o wiele bardziej warto poznać i śledzić, niż można by na pierwszy rzut oka sądzić.