Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Koszty dostawy
Cena nie zawiera ewentualnych kosztów płatności
Kraj wysyłki:
Opinie o produkcie (1)
Michał
6 grudnia 2023
PIES, CHŁOPIEC I SZALEŃSTWO
Ciężko mi w to uwierzyć, ale to już dwunasty tom „Ptysia i Billa”. Szybko zleciało, bo wciąż mam wrażenie, jakbym dopiero co pierwszy czytał… No ale tak to jest, że jak coś dobre, to szybko leci i równie szybko się kończy. No bo ten koniec to już w sumie niedługo – Egmont serwuje nam zbiorcze albumy po trzy tomy serii, a tych jeszcze niewydanych zostało ledwie osiem, więc już coraz bliżej skompletowania całości jesteśmy. Z drugiej strony, seria wciąż powstaje, więc będzie na co czekać. A na razie mamy ten tom, zbierający wczesne części serii (5-7 z przełomu lat 60. i 70. XX wieku), a zatem te, które robił Jean Roba, czyli z tych najlepszych po prostu.
Ptyś i Bill to dwaj przyjaciele. Ten pierwszy jest chłopcem, którego ciągnie do figli i psot. Obowiązki? Jak każde dziecko unika ich, jak może, do pracy nie rwie się zbyt szczególnie, jednak do zabawy i szaleństw, jak najbardziej. Bill jest jego psem, a jak wiadomo, zwierzęta i ludzie, jakże często są do siebie podobne. I tak jest właśnie w tym przypadku, psiak jest leniwy, łobuzerski, ale jednak na tyle uroczy, że potrafi urzec. I wie, co to dobra zabawa (oraz jak dobrze zjeść). To oczywiście nie koniec postaci, bo tych w serii nie brakuje, weźmy choćby rodziców głównego bohatera, a wszyscy oni wikłają się w różne śmieszne czy szalone sytuacje.
No i w tej części dostajemy sporo kolejnych takich szalonych sytuacji – bo Ptyś potrafi, ot zrobić taką ślizgawkę na chodniku czy pobić się z kimś. A jego pies nie gorszy, bo i wypadek spowoduje, i pogoni tego i owego. I tak się to wszystko toczy.
Jeśli myślicie, że „Ptyś i Bill” to po prostu jeszcze jedna klasyczna seria europejska dla dzieci to… No macie rację, ale to niemal taka klasyka, jak „Smerfy”, komiksy Goscinnego czy parę innych znanych przez wszystkich rzeczy. I może sławy aż takiej się nie doczekały – większą cieszy się inny cykl Roby, „Sprycjan i Fantazjusz” – nie znaczy to jednak, że są mniej warte uwagi. Czy mniej dobre. Zresztą to, jakie są udane dobrze pokazuje zdobycie dwóch nagród na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Angoulême – jednej za najlepszy komiks dla dzieci, drugiej za najlepszy komiks zagraniczny – a i można wspomnieć, że jeszcze rzecz doczekała się ekranizacji (trzech seriali i dwóch filmów) oraz, jak dobrze liczę, ze czterech gier komputerowych.
Zostawiając to jednak gdzieś na boku, bo to bardziej ciekawska, niż coś, co faktycznie trzeba wiedzieć, a wracając do samej opowieści, to po prostu kawał dobrej zabawić dla całej rodziny. Nie tylko dzieci znajdą tu coś dla siebie, starsi też się nie zawiodą. A przy okazji bez obaw każdy może sięgnąć po ten tom, bo wszystkie są od siebie niezależnie, posklejane z kronikach historyjek, które łączą jedynie miejsce akcji i bohaterowie. Ciągu fabularnego jako takiego tu nie ma, można więc zacząć czytać w dowolnym miejscu dowolnego tomu i bawić tak samo dobrze.
A ta zabawa to konkretna jest. Coś do śmiechu, coś do refleksji, w dobrym tempie, niegłupio podane, w formie ciekawej i dalekiej od infantylności. Bardzo ładnie przy tym zilustrowane, równie ładnie wydane… No niby kolejna rzecz dla dzieciaków, niby sporo już takich rzeczy mamy, też tych bardziej znanych, ale nadal naprawdę warto.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał
PIES, CHŁOPIEC I SZALEŃSTWO Ciężko mi w to uwierzyć, ale to już dwunasty tom „Ptysia i Billa”. Szybko zleciało, bo wciąż mam wrażenie, jakbym dopiero co pierwszy czytał… No ale tak to jest, że jak coś dobre, to szybko leci i równie szybko się kończy. No bo ten koniec to już w sumie niedługo – Egmont serwuje nam zbiorcze albumy po trzy tomy serii, a tych jeszcze niewydanych zostało ledwie osiem, więc już coraz bliżej skompletowania całości jesteśmy. Z drugiej strony, seria wciąż powstaje, więc będzie na co czekać. A na razie mamy ten tom, zbierający wczesne części serii (5-7 z przełomu lat 60. i 70. XX wieku), a zatem te, które robił Jean Roba, czyli z tych najlepszych po prostu. Ptyś i Bill to dwaj przyjaciele. Ten pierwszy jest chłopcem, którego ciągnie do figli i psot. Obowiązki? Jak każde dziecko unika ich, jak może, do pracy nie rwie się zbyt szczególnie, jednak do zabawy i szaleństw, jak najbardziej. Bill jest jego psem, a jak wiadomo, zwierzęta i ludzie, jakże często są do siebie podobne. I tak jest właśnie w tym przypadku, psiak jest leniwy, łobuzerski, ale jednak na tyle uroczy, że potrafi urzec. I wie, co to dobra zabawa (oraz jak dobrze zjeść). To oczywiście nie koniec postaci, bo tych w serii nie brakuje, weźmy choćby rodziców głównego bohatera, a wszyscy oni wikłają się w różne śmieszne czy szalone sytuacje. No i w tej części dostajemy sporo kolejnych takich szalonych sytuacji – bo Ptyś potrafi, ot zrobić taką ślizgawkę na chodniku czy pobić się z kimś. A jego pies nie gorszy, bo i wypadek spowoduje, i pogoni tego i owego. I tak się to wszystko toczy. Jeśli myślicie, że „Ptyś i Bill” to po prostu jeszcze jedna klasyczna seria europejska dla dzieci to… No macie rację, ale to niemal taka klasyka, jak „Smerfy”, komiksy Goscinnego czy parę innych znanych przez wszystkich rzeczy. I może sławy aż takiej się nie doczekały – większą cieszy się inny cykl Roby, „Sprycjan i Fantazjusz” – nie znaczy to jednak, że są mniej warte uwagi. Czy mniej dobre. Zresztą to, jakie są udane dobrze pokazuje zdobycie dwóch nagród na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Angoulême – jednej za najlepszy komiks dla dzieci, drugiej za najlepszy komiks zagraniczny – a i można wspomnieć, że jeszcze rzecz doczekała się ekranizacji (trzech seriali i dwóch filmów) oraz, jak dobrze liczę, ze czterech gier komputerowych. Zostawiając to jednak gdzieś na boku, bo to bardziej ciekawska, niż coś, co faktycznie trzeba wiedzieć, a wracając do samej opowieści, to po prostu kawał dobrej zabawić dla całej rodziny. Nie tylko dzieci znajdą tu coś dla siebie, starsi też się nie zawiodą. A przy okazji bez obaw każdy może sięgnąć po ten tom, bo wszystkie są od siebie niezależnie, posklejane z kronikach historyjek, które łączą jedynie miejsce akcji i bohaterowie. Ciągu fabularnego jako takiego tu nie ma, można więc zacząć czytać w dowolnym miejscu dowolnego tomu i bawić tak samo dobrze. A ta zabawa to konkretna jest. Coś do śmiechu, coś do refleksji, w dobrym tempie, niegłupio podane, w formie ciekawej i dalekiej od infantylności. Bardzo ładnie przy tym zilustrowane, równie ładnie wydane… No niby kolejna rzecz dla dzieciaków, niby sporo już takich rzeczy mamy, też tych bardziej znanych, ale nadal naprawdę warto.