Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Koszty dostawy
Cena nie zawiera ewentualnych kosztów płatności
Kraj wysyłki:
Opinie o produkcie (1)
Michał
5 października 2022
RETROSPEKCJA
Albumowo Łukasz Ryłko debiutował w 2007 roku „Śmiercionośnymi”, zbierającymi krótkie jego formy. Wcześniej, właśnie krótkimi, debiutanckimi historiami „Kara” i „Opowieść wigilijna” narobił sporo szumu i zgarnął wyróżnienia, ale tak się złożyło, że w skład wyżej wymienionej antologii weszła tylko jedna z nich. A teraz „Śmiercionośni” powracają jako „Retro”, uzupełnione o drugą historię (i jeszcze dwie nowe) i wypadają naprawdę dobrze. Lepiej niż wydany jakiś czas temu powrót autora do komiksu, „Terra Incognita”.
Co może zrobić chłopiec, któremu śmierć zabrała kanarka? I czy zemsta w takim przypadku jest w ogóle możliwa? Od tego wszystko się zaczyna, a potem? Potem poznajemy losy kobiety, która chce spędzić noc, jakiej jeszcze nie spędziła. Do tego zobaczymy polowanie na mysz, poznamy pewnych porywaczy, a także opowieść o kolejnym zmarłym. A to, oczywiście, między innymi.
Ryłko potraf rysować i na rysowanie przede wszystkim stawia. Dlatego jego komiksy są nieme, ale i dlatego te komiksy właśnie słów nie wymagają. Bo obrazem opowiada naprawdę dobrze, wie jak to robić i co chce osiągnąć i osiąga to w całkiem niezłym stylu. Pozostając jednak przy scenariuszu – a właściwie scenariuszach, w końcu to antologia – to chociaż są one różnorodne, wspólnym mianownikiem staje się tutaj szeroko pojmowana fantastyka. Realizm magiczny? Bajka, makabryczna, ale z pewnym morałem? Przypowieść? A może po prostu zabawa ukochanymi motywami, bo do twórczości innych Ryłko odwołuje się i to całkiem często? Jakkolwiek by nie podchodzić do tego wszystkiego, przyjemna jest to antologia.
I, jak to z antologiami bywa, poziom nie jest równy. Historie tu zebrane są różnorodne na każdym właściwie polu, szybkie w odbiorze, jak to niemy komiks, gdzie czytać możemy właściwie jedynie znaki czy tabliczki wszelkiej maści, określające nam czasem miejsce akcji i tym podobne detale, każda jednak to swoista bajka dla nieco starszych, czasem makabryczna, czasem oniryczna, ale ogólnie rzecz biorąc i tak jest to rzecz łagodna, nieatakująca nas niczym mocnym – przynajmniej ja tak to odczułem – mimo pojawiania się tu i ówdzie mocniejszych treści.
Siłą całości są jednak przede wszystkim rysunki. Ryłko serwuje nam naprawdę dobre grafiki, przyjemne dla oka, dopracowane, pełne detali i dużej ilości kresek, nie tylko zacieniających kadry, ale i budujących ciekawy klimat. Momentami przypominało mi to wszystko trochę „Fastnachtspiel” (a i jeszcze trochę kojarzących się dzieł bym mógł wymienić), ale miało swój własny sznyt. Pewnie nie jest to sznyt dla każdego, ale mnie ta szata graficzna kupiła i tyle.
W skrócie, całkiem sympatyczne to „Retro”. Takie na kilka chwil z komiksem w dłoni, spędzonych w dziwnym, onirycznym, ale jednak znajomym świecie. I to chwil przyjemnych.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał
RETROSPEKCJA Albumowo Łukasz Ryłko debiutował w 2007 roku „Śmiercionośnymi”, zbierającymi krótkie jego formy. Wcześniej, właśnie krótkimi, debiutanckimi historiami „Kara” i „Opowieść wigilijna” narobił sporo szumu i zgarnął wyróżnienia, ale tak się złożyło, że w skład wyżej wymienionej antologii weszła tylko jedna z nich. A teraz „Śmiercionośni” powracają jako „Retro”, uzupełnione o drugą historię (i jeszcze dwie nowe) i wypadają naprawdę dobrze. Lepiej niż wydany jakiś czas temu powrót autora do komiksu, „Terra Incognita”. Co może zrobić chłopiec, któremu śmierć zabrała kanarka? I czy zemsta w takim przypadku jest w ogóle możliwa? Od tego wszystko się zaczyna, a potem? Potem poznajemy losy kobiety, która chce spędzić noc, jakiej jeszcze nie spędziła. Do tego zobaczymy polowanie na mysz, poznamy pewnych porywaczy, a także opowieść o kolejnym zmarłym. A to, oczywiście, między innymi. Ryłko potraf rysować i na rysowanie przede wszystkim stawia. Dlatego jego komiksy są nieme, ale i dlatego te komiksy właśnie słów nie wymagają. Bo obrazem opowiada naprawdę dobrze, wie jak to robić i co chce osiągnąć i osiąga to w całkiem niezłym stylu. Pozostając jednak przy scenariuszu – a właściwie scenariuszach, w końcu to antologia – to chociaż są one różnorodne, wspólnym mianownikiem staje się tutaj szeroko pojmowana fantastyka. Realizm magiczny? Bajka, makabryczna, ale z pewnym morałem? Przypowieść? A może po prostu zabawa ukochanymi motywami, bo do twórczości innych Ryłko odwołuje się i to całkiem często? Jakkolwiek by nie podchodzić do tego wszystkiego, przyjemna jest to antologia. I, jak to z antologiami bywa, poziom nie jest równy. Historie tu zebrane są różnorodne na każdym właściwie polu, szybkie w odbiorze, jak to niemy komiks, gdzie czytać możemy właściwie jedynie znaki czy tabliczki wszelkiej maści, określające nam czasem miejsce akcji i tym podobne detale, każda jednak to swoista bajka dla nieco starszych, czasem makabryczna, czasem oniryczna, ale ogólnie rzecz biorąc i tak jest to rzecz łagodna, nieatakująca nas niczym mocnym – przynajmniej ja tak to odczułem – mimo pojawiania się tu i ówdzie mocniejszych treści. Siłą całości są jednak przede wszystkim rysunki. Ryłko serwuje nam naprawdę dobre grafiki, przyjemne dla oka, dopracowane, pełne detali i dużej ilości kresek, nie tylko zacieniających kadry, ale i budujących ciekawy klimat. Momentami przypominało mi to wszystko trochę „Fastnachtspiel” (a i jeszcze trochę kojarzących się dzieł bym mógł wymienić), ale miało swój własny sznyt. Pewnie nie jest to sznyt dla każdego, ale mnie ta szata graficzna kupiła i tyle. W skrócie, całkiem sympatyczne to „Retro”. Takie na kilka chwil z komiksem w dłoni, spędzonych w dziwnym, onirycznym, ale jednak znajomym świecie. I to chwil przyjemnych.