Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:
24,99 zł
Jeżeli produkt jest sprzedawany krócej niż 30 dni, wyświetlana jest najniższa cena od momentu, kiedy produkt pojawił się w sprzedaży.
Opinie o produkcie (1)
Michał
8 maja 2023
CZAS SIĘ KOŃCZY
Horrorowy „Dzień świstaka” trwa. I co tu dużo mówić, jest fajnie, bo ja ten schemat po prostu uwielbiam i doskonale bawię się za każdym razem. Bo może i to wszystko znam, może widziałem już nie raz i nie dwa, ale w tak dobrym wykonaniu, jak tutaj, zdarza się to coraz rzadziej. Więc cieszę się, wciągnąć się daję i zmam ochotę na więcej. A że dynamiczne jest to, jak choroba i pędzi na złamanie karku, nie da się tu nudzić ani przez moment. No i jeszcze autor potrafi zaskoczyć nas nie raz i nie dwa, więc jest w co się wgryźć.
Im więcej Shinpei podróżuje w czasie, tym więcej wie na temat wydarzeń i całej sytuacji. Problem z tymi podróżami jest jednak taki, że za każdym razem znajduje się w nieco innym, coraz bliższym teraźniejszości punkcie, a wtedy… Cóż, wtedy już nie przeskoczy i nie uratuje sytuacji. A co gorsza, wrogowie doskonale zdają już sobie z tego sprawę i chcą to wykorzystać. Czy chłopakowi i jego sojusznikom uda się pokonać przeciwników i ocalić to, co jeszcze do ocalenia zostało?
Schematy, schematy i jeszcze raz schematy. Tak to w skrócie wygląda ta opowieść. Cofanie się w czasie i przeżywanie wciąż i wciąż tego samego dnia? Mieliśmy to w „Dniu świstaka”, mieliśmy w „Śmierć nadejdzie dziś” i „Dziewczynach śmierci”. I w „Z archiwum X”. w mangach było to w „Gdy zapłaczą cykady” i w „All You Need is Kill”, które kojarzyć możecie z hollywoodzkiej adaptacji znanej, jako „Na skraju jutra”. A to tylko kilka takich przykładów, bo można by ich mnożyć – także w formie komedii romantycznych pokroju „Świątecznych randek”. Do tego jeszcze temat cieni, który się tu pojawia, też znany jest z niejednego dzieła, od „Mirror Image” ze „Strefy mroku”, po „To my” Jordana Peele’a. no a Yasuki Tanaka zabrał się za to, zmiksował razem i podał w naprawdę świetnym stylu.
Zresztą ten Yasuki Tanaka to gość wart uwagi. Może jego nazwisko nie jest w topce jakichś zestawień, ale… No właśnie, to on był jednym z asystentów Hirohiko Arakiego (tak, tego od „JoJo's Bizarre Adventure”, które wychodzi od 1987 roku i liczy sobie jak dotąd ponad 130 tomów). A jakby tego było mało to właśnie u Tanaki asystentem był Kohei Horikoshi, autor „My Hero Academii”. Więc fajny krąg dobrych autorów. I to widać. No i widać doświadczenie, dzięki któremu „Summer Time Rendering” naprawdę robi robotę.
Ta seria ma i klimat, i akcję, tajemnic jej nie brakuje, czasem serwuje humor, czasem urok, niezłe zaplecze obyczajowe, romantyczną nutę… Jest więc i sympatycznie, i krwawo. Szybkie tempo plus odpowiedni balans dialogów sprawiają, że mknie się przez opowieść, choć jednocześnie jest się nad czym zatrzymać. A postacie, wtłoczone w schemat „nastoletni niepozorny chłopak otoczony wianuszkiem dziewczyn zmaga się z wielkim zagrożeniem”, skrojone zostały wyraziście i w bardzo przyjemny sposób.
Wszystko to, plus jeszcze proste, wyraziste, ale i odpowiednio nastrojowe ilustracje, daje nam świetną serię grozy. Coś w sam raz na nadchodzące powoli, chociaż w pogodzie tego nie widać, wakacje. A potem jeszcze dla tych wakacji sobie odświeżenia i przedłużenia.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał
CZAS SIĘ KOŃCZY Horrorowy „Dzień świstaka” trwa. I co tu dużo mówić, jest fajnie, bo ja ten schemat po prostu uwielbiam i doskonale bawię się za każdym razem. Bo może i to wszystko znam, może widziałem już nie raz i nie dwa, ale w tak dobrym wykonaniu, jak tutaj, zdarza się to coraz rzadziej. Więc cieszę się, wciągnąć się daję i zmam ochotę na więcej. A że dynamiczne jest to, jak choroba i pędzi na złamanie karku, nie da się tu nudzić ani przez moment. No i jeszcze autor potrafi zaskoczyć nas nie raz i nie dwa, więc jest w co się wgryźć. Im więcej Shinpei podróżuje w czasie, tym więcej wie na temat wydarzeń i całej sytuacji. Problem z tymi podróżami jest jednak taki, że za każdym razem znajduje się w nieco innym, coraz bliższym teraźniejszości punkcie, a wtedy… Cóż, wtedy już nie przeskoczy i nie uratuje sytuacji. A co gorsza, wrogowie doskonale zdają już sobie z tego sprawę i chcą to wykorzystać. Czy chłopakowi i jego sojusznikom uda się pokonać przeciwników i ocalić to, co jeszcze do ocalenia zostało? Schematy, schematy i jeszcze raz schematy. Tak to w skrócie wygląda ta opowieść. Cofanie się w czasie i przeżywanie wciąż i wciąż tego samego dnia? Mieliśmy to w „Dniu świstaka”, mieliśmy w „Śmierć nadejdzie dziś” i „Dziewczynach śmierci”. I w „Z archiwum X”. w mangach było to w „Gdy zapłaczą cykady” i w „All You Need is Kill”, które kojarzyć możecie z hollywoodzkiej adaptacji znanej, jako „Na skraju jutra”. A to tylko kilka takich przykładów, bo można by ich mnożyć – także w formie komedii romantycznych pokroju „Świątecznych randek”. Do tego jeszcze temat cieni, który się tu pojawia, też znany jest z niejednego dzieła, od „Mirror Image” ze „Strefy mroku”, po „To my” Jordana Peele’a. no a Yasuki Tanaka zabrał się za to, zmiksował razem i podał w naprawdę świetnym stylu. Zresztą ten Yasuki Tanaka to gość wart uwagi. Może jego nazwisko nie jest w topce jakichś zestawień, ale… No właśnie, to on był jednym z asystentów Hirohiko Arakiego (tak, tego od „JoJo's Bizarre Adventure”, które wychodzi od 1987 roku i liczy sobie jak dotąd ponad 130 tomów). A jakby tego było mało to właśnie u Tanaki asystentem był Kohei Horikoshi, autor „My Hero Academii”. Więc fajny krąg dobrych autorów. I to widać. No i widać doświadczenie, dzięki któremu „Summer Time Rendering” naprawdę robi robotę. Ta seria ma i klimat, i akcję, tajemnic jej nie brakuje, czasem serwuje humor, czasem urok, niezłe zaplecze obyczajowe, romantyczną nutę… Jest więc i sympatycznie, i krwawo. Szybkie tempo plus odpowiedni balans dialogów sprawiają, że mknie się przez opowieść, choć jednocześnie jest się nad czym zatrzymać. A postacie, wtłoczone w schemat „nastoletni niepozorny chłopak otoczony wianuszkiem dziewczyn zmaga się z wielkim zagrożeniem”, skrojone zostały wyraziście i w bardzo przyjemny sposób. Wszystko to, plus jeszcze proste, wyraziste, ale i odpowiednio nastrojowe ilustracje, daje nam świetną serię grozy. Coś w sam raz na nadchodzące powoli, chociaż w pogodzie tego nie widać, wakacje. A potem jeszcze dla tych wakacji sobie odświeżenia i przedłużenia.