Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Amerykańska mitologia, noir, pulpowy horror, dużo, dużo humoru, niepodrabialny styl rysunków Erica Powella i Mike Mignola na gościnnych występach - legendarny Goon wreszcie w całości po polsku.
Scenarzysta: Eric Powell Ilustrator: Eric Powell Seria: The Goon Format: 170x260 mm Liczbastron: 496 Oprawa: twarda Papier: kredowy Druk: kolor
Koszty dostawy
Cena nie zawiera ewentualnych kosztów płatności
Kraj wysyłki:
Opinie o produkcie (2)
Michał Lipka
21 grudnia 2018
MAFIA, ZOMBIE I INNE TAKIE
Pamiętam moje pierwsze spotkanie z „The Goon”. Pamiętam, bo mimo kultowego statusy serii, nie było ono udane. Parę lat temu w moje ręce trafił jeden z zeszytów wypuszczonych w ramach Free Comic Book Day. Sięgnąłem po niego ze względu na prolog do „Fight Clubu 2”, ale był tam też krótki komiks z tej serii właśnie, a także „Strain”. I żaden z nich, poza „FC” nie przypadł mi do gustu, choć „Zbira” doceniłem za ilustracje. Teraz nadszedł czas bym zmierzył się z ogółem tej opowieści i przekonał co ma do zaoferowania. W końcu całość zdobyła łącznie pięć nagród Eisnera, w superlatywach wypowiadają się o niej takie osobistości, jak syn Stephena Kinga, Joe Hill czy Frank Darabont, a na polskim rynku właśnie ukazało się imponujące, bo pięćsetstronicowe wydanie, zbierające pierwsze cztery tomy serii. Sięgnąłem więc po nie, przekartkowałem, potem zacząłem czytać i… wpadłem, a „The Goon” zachwycił mnie tak samo, jak miliony czytelników na całym świecie.
Zacznijmy jednak od tego o czym to właściwie jest. Bo tytuł „Zbir” może właściwie oznaczać wszystko, choć najbardziej kojarzy się z sensacyjnymi opowieściami. I po części mamy tu z taką do czynienia, ale… Właśnie, tytułowy Zbir to prawa ręką gangstera Labrazia, którego klan rządzi pewnym miastem. Los chce, że to właśnie do tej mieściny przybywa Kapłan Zombie, który z umarłych chce stworzyć własną przestępczą rodzinę. Powoli zdobywa coraz większe wpływy, ale nadal nie może zagrozić pozycji Labrazii. Wszystko przez Zbira i jego pomocnika Franky’ego, którzy zawsze krzyżują im szyki. Dlatego też Kapłan stara się znaleźć sposób na ich pokonanie…
Serię „Zbir” w naszym kraju w roku 2005 zaczęło publikować wydawnictwo Taurus Media. Ukazały się wówczas trzy cienkie albumy i na tym kariera tytułu się zakończyła. Teraz jednak jest nadzieja, że całość w końcu ukaże się na polskim rynku – a przynajmniej ta część, która już powstała, bo seria wciąż się ukazuje – i to w pięciu (bo tyle póki co ich jest), imponujących tomiszczach. A że warto, chyba nie muszę już Was przekonywać, ale i tak przyjrzyjmy się serii nieco bliżej, bo to, co napisałem do tej pory, nie oddaje nawet w połowie tego, z czym mamy tu do czynienia.
A z czym mamy? Z szaloną, daleką od poprawności politycznej i jakiejkolwiek autocenzury czarną komedią z pogranicza gangsterskich pulpowych książek z lat 30. i horrorów właściwie z każdego okresu ich istnienia. Mamy tu więc gangsterskie klimaty w stylu czasów prohibicji, a obok nich wszelkie strowy stwory, zaczynając od klasyki jak zombie czy byty rodem z mitologii Cthulhu, przez wszelkiej maści wyniki chorych eksperymentów, po samego Hellboya goszczącego w jednej historii, przy której pomagał oczywiście Mike Mignola, twórca przygód Piekielnego Chłopca. Jest więc krwawo, jest zabawnie – choć humor to nie dla wszystkich, a już na pewno nie dla wrażliwych – akcja toczy się szybko, a całość ma rewelacyjny klimat. Bo „The Goon” to nie tylko lejąca się krew i wszelkiej maści urazy, ale też i świetnie zbudowany nastrój.
Przy okazji nie można też zapomnieć o rewelacyjnej szacie graficznej, która nie tylko rozwija się wraz z kolejnymi rozdziałami, ale też i stanowi połączenie najróżniejszych stylistyk. Mamy tu i ilustracje w stylu Mignoli, i prace ciążące w stronę rysunków Jeffa Smitha, i znakomite grafiki robione ołówkiem, wreszcie także komiks skomponowany ze zdjęć czy okładki przypominające prace Simona Bisleya. A wszystko to przetykane rozbrajającym reklamami, wydrukowane na papierze kredowym i zamknięte w imponującym tomie, z twardą okładką i dodatkową obwolutą. Po prostu cudo.
Miłośnicy klimatycznych, szalonych komiksów i horrorów będą zachwyceni. „The Goon” to świetna opowieść, którą czyta się z wielką przyjemnością. Polecam gorąco, choć chyba tytułu o tak kultowym statusie polecać nikomu jednak nie trzeba.
Kosz z Książkami
17 marca 2019
Zapraszam na wyprawę na ulicę Samotną – gdzie czyhają hordy zombie i inne najróżniejsze zagrożenia. Nie bójcie się jednak. Towarzyszyć nam będzie Zbir – niepowstrzymana prawa ręka gangstera Labrazia, któremu nie straszne nawet zastępy nieumarłych! Zapraszam do lektury recenzji pierwszego tomu kolekcji ,,The Goon” Erica Powella.
Bezimienny Kapłan Zombie przybył do miasta by przejąć nad nim kontrolę i stworzyć sobie podległą armię nieumarłych i biorąc pod uwagę, że po każdej potyczce jego zastępy stale się powiększają z pewnością udałoby mu się ten cel osiągnąć, gdyby nie jedna dość spora przeszkoda w osobie Zbira. Prawa ręka budzącego wszechobecną grozę i szacunek gangstera Labrazia za nic ma sobie hordy zombie. Wraz ze swoim wiernym druhem o ciętym języku – Frankym – z dziką radością zmieniają więc kolejnych przeciwników w okrwawione ochłapy.
Lektura kolejnych przygód zbira stanowi mieszankę opowieści gangsterskich i horroru – jest zabawnie (dominuje czarny humor), krwawo (nawet bardzo!), szybko (nawet nie wiesz kiedy zarobisz kosę w oko!), a przede wszystkim bardzo klimatycznie. Nie ukrywam, że sięgnęła po ten tytuł z czystej ciekawości. Chciałam przekonać się, dlaczego jest to jedna z owych kultowych pozycji. Teraz już w pełni to rozumiem i nie będę ukrywać, że choć nie jestem jakąś wielką fanką zombie, to bawiłam się przednie podczas lektury.
Ciąg dalszy recenzji dostępny na stronie Kosz z Książkami.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał Lipka
MAFIA, ZOMBIE I INNE TAKIE Pamiętam moje pierwsze spotkanie z „The Goon”. Pamiętam, bo mimo kultowego statusy serii, nie było ono udane. Parę lat temu w moje ręce trafił jeden z zeszytów wypuszczonych w ramach Free Comic Book Day. Sięgnąłem po niego ze względu na prolog do „Fight Clubu 2”, ale był tam też krótki komiks z tej serii właśnie, a także „Strain”. I żaden z nich, poza „FC” nie przypadł mi do gustu, choć „Zbira” doceniłem za ilustracje. Teraz nadszedł czas bym zmierzył się z ogółem tej opowieści i przekonał co ma do zaoferowania. W końcu całość zdobyła łącznie pięć nagród Eisnera, w superlatywach wypowiadają się o niej takie osobistości, jak syn Stephena Kinga, Joe Hill czy Frank Darabont, a na polskim rynku właśnie ukazało się imponujące, bo pięćsetstronicowe wydanie, zbierające pierwsze cztery tomy serii. Sięgnąłem więc po nie, przekartkowałem, potem zacząłem czytać i… wpadłem, a „The Goon” zachwycił mnie tak samo, jak miliony czytelników na całym świecie. Zacznijmy jednak od tego o czym to właściwie jest. Bo tytuł „Zbir” może właściwie oznaczać wszystko, choć najbardziej kojarzy się z sensacyjnymi opowieściami. I po części mamy tu z taką do czynienia, ale… Właśnie, tytułowy Zbir to prawa ręką gangstera Labrazia, którego klan rządzi pewnym miastem. Los chce, że to właśnie do tej mieściny przybywa Kapłan Zombie, który z umarłych chce stworzyć własną przestępczą rodzinę. Powoli zdobywa coraz większe wpływy, ale nadal nie może zagrozić pozycji Labrazii. Wszystko przez Zbira i jego pomocnika Franky’ego, którzy zawsze krzyżują im szyki. Dlatego też Kapłan stara się znaleźć sposób na ich pokonanie… Serię „Zbir” w naszym kraju w roku 2005 zaczęło publikować wydawnictwo Taurus Media. Ukazały się wówczas trzy cienkie albumy i na tym kariera tytułu się zakończyła. Teraz jednak jest nadzieja, że całość w końcu ukaże się na polskim rynku – a przynajmniej ta część, która już powstała, bo seria wciąż się ukazuje – i to w pięciu (bo tyle póki co ich jest), imponujących tomiszczach. A że warto, chyba nie muszę już Was przekonywać, ale i tak przyjrzyjmy się serii nieco bliżej, bo to, co napisałem do tej pory, nie oddaje nawet w połowie tego, z czym mamy tu do czynienia. A z czym mamy? Z szaloną, daleką od poprawności politycznej i jakiejkolwiek autocenzury czarną komedią z pogranicza gangsterskich pulpowych książek z lat 30. i horrorów właściwie z każdego okresu ich istnienia. Mamy tu więc gangsterskie klimaty w stylu czasów prohibicji, a obok nich wszelkie strowy stwory, zaczynając od klasyki jak zombie czy byty rodem z mitologii Cthulhu, przez wszelkiej maści wyniki chorych eksperymentów, po samego Hellboya goszczącego w jednej historii, przy której pomagał oczywiście Mike Mignola, twórca przygód Piekielnego Chłopca. Jest więc krwawo, jest zabawnie – choć humor to nie dla wszystkich, a już na pewno nie dla wrażliwych – akcja toczy się szybko, a całość ma rewelacyjny klimat. Bo „The Goon” to nie tylko lejąca się krew i wszelkiej maści urazy, ale też i świetnie zbudowany nastrój. Przy okazji nie można też zapomnieć o rewelacyjnej szacie graficznej, która nie tylko rozwija się wraz z kolejnymi rozdziałami, ale też i stanowi połączenie najróżniejszych stylistyk. Mamy tu i ilustracje w stylu Mignoli, i prace ciążące w stronę rysunków Jeffa Smitha, i znakomite grafiki robione ołówkiem, wreszcie także komiks skomponowany ze zdjęć czy okładki przypominające prace Simona Bisleya. A wszystko to przetykane rozbrajającym reklamami, wydrukowane na papierze kredowym i zamknięte w imponującym tomie, z twardą okładką i dodatkową obwolutą. Po prostu cudo. Miłośnicy klimatycznych, szalonych komiksów i horrorów będą zachwyceni. „The Goon” to świetna opowieść, którą czyta się z wielką przyjemnością. Polecam gorąco, choć chyba tytułu o tak kultowym statusie polecać nikomu jednak nie trzeba.
Kosz z Książkami
Zapraszam na wyprawę na ulicę Samotną – gdzie czyhają hordy zombie i inne najróżniejsze zagrożenia. Nie bójcie się jednak. Towarzyszyć nam będzie Zbir – niepowstrzymana prawa ręka gangstera Labrazia, któremu nie straszne nawet zastępy nieumarłych! Zapraszam do lektury recenzji pierwszego tomu kolekcji ,,The Goon” Erica Powella. Bezimienny Kapłan Zombie przybył do miasta by przejąć nad nim kontrolę i stworzyć sobie podległą armię nieumarłych i biorąc pod uwagę, że po każdej potyczce jego zastępy stale się powiększają z pewnością udałoby mu się ten cel osiągnąć, gdyby nie jedna dość spora przeszkoda w osobie Zbira. Prawa ręka budzącego wszechobecną grozę i szacunek gangstera Labrazia za nic ma sobie hordy zombie. Wraz ze swoim wiernym druhem o ciętym języku – Frankym – z dziką radością zmieniają więc kolejnych przeciwników w okrwawione ochłapy. Lektura kolejnych przygód zbira stanowi mieszankę opowieści gangsterskich i horroru – jest zabawnie (dominuje czarny humor), krwawo (nawet bardzo!), szybko (nawet nie wiesz kiedy zarobisz kosę w oko!), a przede wszystkim bardzo klimatycznie. Nie ukrywam, że sięgnęła po ten tytuł z czystej ciekawości. Chciałam przekonać się, dlaczego jest to jedna z owych kultowych pozycji. Teraz już w pełni to rozumiem i nie będę ukrywać, że choć nie jestem jakąś wielką fanką zombie, to bawiłam się przednie podczas lektury. Ciąg dalszy recenzji dostępny na stronie Kosz z Książkami.