Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:
17,59 zł
Jeżeli produkt jest sprzedawany krócej niż 30 dni, wyświetlana jest najniższa cena od momentu, kiedy produkt pojawił się w sprzedaży.
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:
17,59 zł
Jeżeli produkt jest sprzedawany krócej niż 30 dni, wyświetlana jest najniższa cena od momentu, kiedy produkt pojawił się w sprzedaży.
Opinie o produkcie (1)
Michał Lipka
1 września 2020
WYPRAWA PO AREFAKTY
Ech jaki ten „Plunderer” jest dobry. Nie sądziłem, że tak będzie, bo pierwszy tom był typowym komediowym bitewniakiem, może i podlanym większą dawką mroku, ale jednak nie wyłamującym się ze schematów. Potem jednak okazało się, że to o wiele bardzie złożona i fascynująca rzecz i… Wciąż nią pozostaje, chociaż po raz kolejny przeszła przemianę. I właśnie takim fascynującym, a przy okazji porywającym i urzekającym komiksem jest właśnie tomik dziesiąty, który serwuje nam taką porcję przeżyć, że nie da się od niego oderwać dopóki nie dobrniemy do ostatniej strony i tylko pozostaje wtedy uczucie niedosytu.
Zmagania naszych bohaterów trwają. Tym razem wszyscy wyruszają do stolicy, gdzie chcą odnaleźć brakujące artefakty. Nie mają jednak pojęcia, co tam na nich czeka. Czyżby ci, których mieli za zmarłych wciąż jeszcze żyją? Wszystko to prowadzi do wydarzeń, które będą miały tragiczny finał…
Kto czytał „Bakumana”, mangę wnikającą bardzo głęboko w biznes japońskiego komiksu, a shouneny w szczególności, doskonale wie, jak to z mangami dla nastoletnich chłopców bywa. Wielu autorów chce iść pod prąd, zaczyna więc tworzyć np. komedie, ale robi je tak, by mieć możliwość zmiany w bitewniak, gdyby się nie sprzedawała. Bo właśnie bitewniaków oczekują młodzi odbiory – jeśli spojrzycie na najważniejszego przedstawiciele shounenów, czyli „Dragon Balla”, zobaczycie jak bardzo jest to wyraźne. „Plunderer” zaczynał podobnie. Nie wiem, jaki był pierwotny zamysł autora, choć widać od początku, że zaplanował on sobie konkretną fabułę, ale seria debiutowała jako komedia pełna majteczkowych scen. Potem zaczęła się zmieniać i…
… W końcu stała się taka, jaką czytamy ją teraz. Może nie do końca, bo przez kilka tomów autorów mocno skupiał się na budowaniu wielopiętrowych często tajemnic, a te nieco już się wyczerpały, ale cała reszta pozostała taka sama. A zatem „Plunderer” wciąż jest komedią i wciąż nie żałuje nam widoku majteczek. Wciąż także jest bitewniakiem: dynamicznym i mrocznym, przeznaczonym bardziej dla starszych nastolatków, niż ich młodszych kolegów. I wciąż potrafi także wzruszyć, a to w shounenach nie zdarza się często.
Za to, jak na shounena przystało, jest bardzo ładnie zilustrowany. Duża ilość czerni i rastrów, bogactwo detali, dynamika i niesamowity klimat zmieniają „Plunderera” w znakomite dzieło, które ogląda się tak samo, jak czyta – z wielką przyjemnością i ochotą na więcej. Jeśli jeszcze go nie znacie, a cenicie mangi z tego gatunku, poznajcie koniecznie, bo jest tego absolutnie wart.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał Lipka
WYPRAWA PO AREFAKTY Ech jaki ten „Plunderer” jest dobry. Nie sądziłem, że tak będzie, bo pierwszy tom był typowym komediowym bitewniakiem, może i podlanym większą dawką mroku, ale jednak nie wyłamującym się ze schematów. Potem jednak okazało się, że to o wiele bardzie złożona i fascynująca rzecz i… Wciąż nią pozostaje, chociaż po raz kolejny przeszła przemianę. I właśnie takim fascynującym, a przy okazji porywającym i urzekającym komiksem jest właśnie tomik dziesiąty, który serwuje nam taką porcję przeżyć, że nie da się od niego oderwać dopóki nie dobrniemy do ostatniej strony i tylko pozostaje wtedy uczucie niedosytu. Zmagania naszych bohaterów trwają. Tym razem wszyscy wyruszają do stolicy, gdzie chcą odnaleźć brakujące artefakty. Nie mają jednak pojęcia, co tam na nich czeka. Czyżby ci, których mieli za zmarłych wciąż jeszcze żyją? Wszystko to prowadzi do wydarzeń, które będą miały tragiczny finał… Kto czytał „Bakumana”, mangę wnikającą bardzo głęboko w biznes japońskiego komiksu, a shouneny w szczególności, doskonale wie, jak to z mangami dla nastoletnich chłopców bywa. Wielu autorów chce iść pod prąd, zaczyna więc tworzyć np. komedie, ale robi je tak, by mieć możliwość zmiany w bitewniak, gdyby się nie sprzedawała. Bo właśnie bitewniaków oczekują młodzi odbiory – jeśli spojrzycie na najważniejszego przedstawiciele shounenów, czyli „Dragon Balla”, zobaczycie jak bardzo jest to wyraźne. „Plunderer” zaczynał podobnie. Nie wiem, jaki był pierwotny zamysł autora, choć widać od początku, że zaplanował on sobie konkretną fabułę, ale seria debiutowała jako komedia pełna majteczkowych scen. Potem zaczęła się zmieniać i… … W końcu stała się taka, jaką czytamy ją teraz. Może nie do końca, bo przez kilka tomów autorów mocno skupiał się na budowaniu wielopiętrowych często tajemnic, a te nieco już się wyczerpały, ale cała reszta pozostała taka sama. A zatem „Plunderer” wciąż jest komedią i wciąż nie żałuje nam widoku majteczek. Wciąż także jest bitewniakiem: dynamicznym i mrocznym, przeznaczonym bardziej dla starszych nastolatków, niż ich młodszych kolegów. I wciąż potrafi także wzruszyć, a to w shounenach nie zdarza się często. Za to, jak na shounena przystało, jest bardzo ładnie zilustrowany. Duża ilość czerni i rastrów, bogactwo detali, dynamika i niesamowity klimat zmieniają „Plunderera” w znakomite dzieło, które ogląda się tak samo, jak czyta – z wielką przyjemnością i ochotą na więcej. Jeśli jeszcze go nie znacie, a cenicie mangi z tego gatunku, poznajcie koniecznie, bo jest tego absolutnie wart.