Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:
17,59 zł
Jeżeli produkt jest sprzedawany krócej niż 30 dni, wyświetlana jest najniższa cena od momentu, kiedy produkt pojawił się w sprzedaży.
Opinie o produkcie (1)
Michał Lipka
10 stycznia 2020
MISTRZU ODMIENIONY
Chociaż „Vigilante: My Hero Academia Illegals” jest serią słabszą od „My Hero Academii” – temu nie zaprzeczy chyba żaden fan pierwowzoru – chyba całkiem nieźle przyjęła się na polskim rynku, bo w ciągu niespełna pół roku dostaliśmy już cztery tomiki. A że jednocześnie wydawany jest główny cykl, który liczy już 16 części, widać zainteresowanie czytelników serią. Ale nie ma się co dziwić, skoro to po prostu świetna rzecz nie tylko dla nastolatków.
Coś tu jest nie tak. Mistrz naszych bohaterów się zmienił – z dziwnego, na normalnego, a to nie wróży niczego dobrego. Pop ma zamiar wystąpić na festiwalu, na który ją zaproszono, mistrzu nie ma nic przeciw temu… Co tu się właściwie dzieje?
„Vigilante: My Hero Academia Illegals” to taki lekki, komiksowy bitewniak spod szyldu typowego shounena. Od głównej serii spod szyldu „Akademii bohaterów” różnią go właściwie dwie rzeczy – nazwiska twórców na okładce i kreska. Rysunki to oczywiście rzecz, której straty żałuję najbardziej, bo „MHA” po prostu zachwycało na tym polu, podczas gdy „Illegals” graficznie jest po prostu poprawną mangą, ale i tak dobrze bawię się, sięgając po kolejne jej odsłony.
Tak w tej, jak i w głównej serii, fabuła właściwie jest łudząco podobna. Główny bohater to nastolatek, który w świecie, gdzie ludzie mogą pochwalić się niezwykłymi zdolnościami, chce pomagać tym, którzy sami się nie obronią. Różnica polega na tym, że w „MHA” bohater trafia do szkoły dla herosów, podczas gdy w „Illegals” musi działać poza oficjalnymi ramami zarezerwowanymi dla podobnej działalności. Nie zmienia to jednak faktu, że służy pomocą i że wynika z tego wiele problemów i walk, typowych dla obu tytułów.
Oczywiście na tym nie koniec. Humor to kolejna rzecz, jakiej oczekuje się od podobnych opowieści, jeszcze jedną są seksowne dziewczyny – i obie tu znajdziecie. Łącznie z szybkim tempem, sympatycznymi bohaterami i licznymi podobieństwami do komiksów superhero. Jak zresztą mówią sami twórcy, w pracy nad tą serię inspirowali się zarówno „Strażnikami” i komiksami o Batmanie Franka Millera (Hideyuki Furuhashi), jak i „Spider-Manem” (Koichi). I chociaż ech tych wielkich dzieł tutaj nie widać, całość spodoba się miłośnikom amerykańskich komiksów o superbohaterach. Kto lubi takie klimaty, w obu seriach z „My Hero Academia” w nazwie znajdzie coś dla siebie.
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Home.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.
Michał Lipka
MISTRZU ODMIENIONY Chociaż „Vigilante: My Hero Academia Illegals” jest serią słabszą od „My Hero Academii” – temu nie zaprzeczy chyba żaden fan pierwowzoru – chyba całkiem nieźle przyjęła się na polskim rynku, bo w ciągu niespełna pół roku dostaliśmy już cztery tomiki. A że jednocześnie wydawany jest główny cykl, który liczy już 16 części, widać zainteresowanie czytelników serią. Ale nie ma się co dziwić, skoro to po prostu świetna rzecz nie tylko dla nastolatków. Coś tu jest nie tak. Mistrz naszych bohaterów się zmienił – z dziwnego, na normalnego, a to nie wróży niczego dobrego. Pop ma zamiar wystąpić na festiwalu, na który ją zaproszono, mistrzu nie ma nic przeciw temu… Co tu się właściwie dzieje? „Vigilante: My Hero Academia Illegals” to taki lekki, komiksowy bitewniak spod szyldu typowego shounena. Od głównej serii spod szyldu „Akademii bohaterów” różnią go właściwie dwie rzeczy – nazwiska twórców na okładce i kreska. Rysunki to oczywiście rzecz, której straty żałuję najbardziej, bo „MHA” po prostu zachwycało na tym polu, podczas gdy „Illegals” graficznie jest po prostu poprawną mangą, ale i tak dobrze bawię się, sięgając po kolejne jej odsłony. Tak w tej, jak i w głównej serii, fabuła właściwie jest łudząco podobna. Główny bohater to nastolatek, który w świecie, gdzie ludzie mogą pochwalić się niezwykłymi zdolnościami, chce pomagać tym, którzy sami się nie obronią. Różnica polega na tym, że w „MHA” bohater trafia do szkoły dla herosów, podczas gdy w „Illegals” musi działać poza oficjalnymi ramami zarezerwowanymi dla podobnej działalności. Nie zmienia to jednak faktu, że służy pomocą i że wynika z tego wiele problemów i walk, typowych dla obu tytułów. Oczywiście na tym nie koniec. Humor to kolejna rzecz, jakiej oczekuje się od podobnych opowieści, jeszcze jedną są seksowne dziewczyny – i obie tu znajdziecie. Łącznie z szybkim tempem, sympatycznymi bohaterami i licznymi podobieństwami do komiksów superhero. Jak zresztą mówią sami twórcy, w pracy nad tą serię inspirowali się zarówno „Strażnikami” i komiksami o Batmanie Franka Millera (Hideyuki Furuhashi), jak i „Spider-Manem” (Koichi). I chociaż ech tych wielkich dzieł tutaj nie widać, całość spodoba się miłośnikom amerykańskich komiksów o superbohaterach. Kto lubi takie klimaty, w obu seriach z „My Hero Academia” w nazwie znajdzie coś dla siebie.